Władze Wałbrzycha poznają dziś miejsce, w którym ma być ukryty skarb - tajemniczy "złoty pociąg" z okresu II wojny światowej. Przed południem z pracownikami magistratu spotkają się przedstawiciele kancelarii reprezentującej dwóch odkrywców - Polaka i Niemca. Monika Kuhnke z MSZ, historyk sztuki i członkini zespołu ds. rewindykacji dóbr kultury, wątpi jednak w to, że "złoty pociąg" rzeczywiście istnieje. "Trzymam kciuki, by tym razem było inaczej" - mówiła nam.

Władze Wałbrzycha poznają dziś miejsce, w którym ma być ukryty skarb - tajemniczy "złoty pociąg" z okresu II wojny światowej. Przed południem z pracownikami magistratu spotkają się przedstawiciele kancelarii reprezentującej dwóch odkrywców - Polaka i Niemca. Monika Kuhnke z MSZ, historyk sztuki i członkini zespołu ds. rewindykacji dóbr kultury, wątpi jednak w to, że "złoty pociąg" rzeczywiście istnieje. "Trzymam kciuki, by tym razem było inaczej" - mówiła nam.
Z terenów dzisiejszej Rzeczpospolitej Niemcy wywozili niemal wszystko, co miało wartość historyczną i artystyczną / Alexander Limbach / CHROMORANGE /PAP/EPA

Sami wałbrzyszanie mówią, że skarb trzeba odnaleźć, niezależnie od kosztów operacji. Niektórzy wątpią jednak w jego istnienie.

Chyba ktoś to bada, czy to jest wiarygodne, czy to jest tylko jakiś żart. Jeżeli są przekonani, że to jest prawda, to myślę, że tu chyba nie powinno miasto oszczędzać - powiedział reporterowi RMF FM mieszkaniec Wałbrzycha.

Przechodząca obok kobieta dodała: Szczerze mówiąc, to ja w to nie wierzę, bo gdyby ten pociąg istniał, to już dawno byśmy o tym wiedzieli.

Prawnicy odkrywców i samorządowcy po spotkaniu mają wspólnie opowiedzieć o znalezisku.

Gdyby w tajemniczym, ukrytym pod ziemią pociągu odnaleziono dzieła sztuki, to te, które były niemiecką własnością publiczną zostałyby przejęte przez Polskę, a te należące do osób prywatnych - przekazano by właścicielom albo ich spadkobiercom - mówi z kolei w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Monika Kuhnke z Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Historyk sztuki i członkini zespołu ds. rewindykacji dóbr kultury wątpi jednak w to, że pociąg rzeczywiście istnieje i zostanie odnaleziony.

Tropiąca od lat zaginione podczas wojny dzieła sztuki dr Kuhnke mówi, że owszem wypełnionych najróżniejszymi dobrami kultury pociągów tuż przed upadkiem III Rzeszy kursowało mnóstwo. Z terenów dzisiejszej Rzeczpospolitej Niemcy wywozili niemal wszystko, co miało wartość historyczną i artystyczną. Najczęściej do południowych Niemiec czy Austrii. Wielu z tych obrazów, rzeźb, antycznych mebli do dziś nie odnaleziono, ale w to, by udało się to w pociągu pod Wałbrzychem, Kuhnke powątpiewa.

Jej zdaniem, trudno wyobrazić sobie zaginięcie bez śladu całego składu pociągu, wiozącego tak cenny ładunek.

Ja nie bardzo w to wierzę. Zdarzały się przypadki, że taki pociąg został zbombardowany, ale wówczas pozostałyby przynajmniej jakieś resztki - mówi Kuhnke. I wspomina, że w trakcie jej pracy wielokrotnie docierały do niej informacje o ukrytych gdzieś transportach dzieł sztuki. Żadna z nich nie okazała się jednak prawdziwa.

Trzymam jednak kciuki, by tym razem było inaczej - mówi naszemu dziennikarzowi członkini zespołu ds. rewindykacji dóbr kultury.

Tony sztabek złota z depozytu Wrocławia to legenda?

To legenda, do tej pory przynajmniej - nie było żadnych dokumentów, potwierdzających teorię o złotym pociągu - przekonana jest o tym badaczka tajemnic Dolnego Śląska Joanna Lamparska.

Pociąg, który ma się znajdować tuż koło Wałbrzycha, to opowieść pana Tadeusza Słowikowskiego, emerytowanego górnika z Wałbrzycha, który tuż po wojnie rozmawiając z jednym z Niemców mieszkających tutaj w czasach przełomu, twierdził, że gdzieś przy torach znajduje się rodzaj bocznicy, która wiedzie pod Zamek Książ i tam miał wjechać pociąg wiozący... i tutaj pytanie "co?". Jedni mówią, że platynę przemysłową, inni, że jakieś niebezpieczne chemikalia, jeszcze inni, że słynne złoto Wrocławia - wyjaśniała w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Michałem Zielińskim. Miałoby chodzić o kilka ton złota w sztabkach - stąd nazwa tajemniczego składu "złoty pociąg".

W latach 90. "złotego pociągu" miał szukać nawet polski rząd

Według różnych relacji - pociąg wyruszył w listopadzie 1944 roku z zakładów zbrojeniowych w Petersdorfie. Miał wieźć tajne dokumenty, dzieła sztuki, złoto, a nawet słynną Bursztynową Komnatę. Skład miał zostać zatrzymany, a cała obsługa - zamordowana. Niemieckich kolejarzy i żołnierzy zastąpili esesmani. Potem pociąg miał wjechać tajnym tunelem do podziemnego kompleksu w górze Sobiesz pod Piechowicami na Śląsku.

Poszukiwacze skarbów od lat próbują odnaleźć skarby ze "złotego pociągu". Nieoficjalne informacje wskazują na to, że w latach 90. w poszukiwania składu zaangażował się nawet rząd i służby specjalne. Wtedy miano go szukać w rejonie położonym poza dzisiejszym powiatem wałbrzyskim.

Ale to w okolicach Wałbrzycha istnieje kilka podziemnych systemów. Jeden z nich położony jest pod wałbrzyskim Zamkiem Książ, z którego - w poprzedni weekend - radio RMF FM relacjonowało dla Was Festiwal Tajemnic.