Będą kolejne badania i odwierty. Dalsze poszukiwania "złotego pociągu" w Wałbrzychu ruszą jeszcze w tym roku. Odkrywcy chcą zejść na głębokość dwudziestu metrów. Przed odwiertami skarpa przy 65 kilometrze trasy kolejowej z Wrocławia do Wałbrzycha zbadana zostanie trzema metodami. Tym razem nie zostaną wykorzystane georadary.

Będą kolejne badania i odwierty. Dalsze poszukiwania "złotego pociągu" w Wałbrzychu ruszą jeszcze w tym roku. Odkrywcy chcą zejść na głębokość dwudziestu metrów. Przed odwiertami skarpa przy 65 kilometrze trasy kolejowej z Wrocławia do Wałbrzycha zbadana zostanie trzema metodami. Tym razem nie zostaną wykorzystane georadary.
Poszukiwacze legendarnego składu - Andreas Richter (L) i Piotr Koper (C) /PAP/Maciej Kulczyński /PAP

Odkrywcy wytypowali na skarpie teren o powierzchni blisko dwóch i pół hektarów. Grunt chcą prześwietlić do głębokości nawet dwudziestu pięciu metrów. Georadary w tym terenie się nie sprawdzają. Wyniki może fałszować skała, która tam jest - mówi Piotr Koper, jeden z poszukiwaczy.  Chcą oni wykorzystać metody elektrooporową, mikrograwimetryczną i gradientu pionowego. W badaniach mają pomóc specjaliści, którzy odwiedzili już teren poszukiwań. W tej chwili trwają negocjacje w sprawie podpisania stosownego porozumienia.

Głębokość sześciu metrów, na którą dotarliśmy w czasie pierwszych poszukiwań to zdecydowanie za mało. Mieliśmy dużą dozę prawdopodobieństwa, że uda nam się ten tunel, gdzieś po górze, po stropie znaleźć. Jeżeli tunel byłby robiony od góry, znaleźlibyśmy tego ślady. Niestety nie otrzymaliśmy takich wyników. Trzeba szukać głębiej - tłumaczy Koper.

Po zakończeniu badań odwierty zostaną wykonane w miejscach, w których przynajmniej dwie zastosowane metody wskażą anomalie. To będzie ostatni etap poszukiwań, który powinien wskazać istnienie pustki pod ziemią. Odkrywcy chcą zejść przynajmniej na głębokość dwudziestu metrów.

Chcą założyć fundację, by zbierać pieniądze na poszukiwania

Poszukiwacze przyznają, że sporym problem mogą okazać się finanse. Rozwiązaniem tego problemu ma być przekształcenie spółki, która zajmowała się poszukiwaniami w fundację. Odkrywcy liczą między innymi na jeden procent z podatku od osób, które chcą odkrywać kolejne tajemnice Dolnego Śląsku.

Piotr Koper i Andreas Richter raz na zawsze chcą wyjaśnić tajemnicę 65 kilometra trasy kolejowej z Wrocławia do Wałbrzycha. Przyznają, że po pierwszym etapie prac zaczęły docierać do nich nowe informacje nie tylko o "złotym pociągu", ale także o innych miejscach, których historię trzeba wyjaśnić.

Jeżeli po tych pracach naukowcy powiedzą nam, że się pomyliliśmy, to trudno. Pomyliliśmy się. W tym terenie nie będzie już po co wchodzić. Jeżeli jednak informacje, które mamy potwierdzą się, to jesteśmy dobrej myśli - mówi Koper.


(mn)