Po siedmiu latach włoskie Predazzo znów będzie gospodarzem zawodów Pucharu Świata w skokach narciarskich. To miejsce wyjątkowe dla biało-czerwonych. Sukcesy odnosili tam i Adam Małysz i Kamil Stoch. Dziś popołudniu w planach kwalifikacje, a w sobotę i niedzielę dwa indywidualne konkursy Pucharu Świata. O nowy rekord może pokusić się Ryoyu Kobayashi.

Po raz ostatni zawody Pucharu Świata we włoskim Predazzo odbyły się w lutym 2012 roku. Pierwszego dnia triumfował Gregor Schlierenzauer, a drugiego Kamil Stoch. W tym sezonie Włosi nie mieli być początkowo gospodarzami zawodów. Dopiero po opublikowaniu kalendarza pojawiła się konieczność zastąpienia w nim czeskiego Liberca. Wybór padł na Predazzo. To miejsce, które musi się świetnie kojarzyć polskim fanom. W grudniu 2001 roku dwa razy zawody Pucharu Świata wygrał tam Adam Małysz. Niespełna dwa lata później  - w lutym 2003 roku na Mistrzostwach Świata także był bezkonkurencyjny wygrywając zawody na dużej i normalnej skoczni. Swoje sukcesy odnosił w Predazzo także Stoch. Mistrzostwa Świata w 2013 roku zakończyły się zdobyciem przez niego złota w konkursie na skoczni normalnej oraz brązowym medalem w drużynie, w której oprócz Stocha skakali także Piotr Żyła, Dawid Kubacki i Maciej Kot.

Niewiele się od tamtego czasu zmieniło w naszej reprezentacji. Dziś w kwalifikacjach oprócz czwórki medalistów sprzed lat zobaczymy także Jakuba Wolnego i Stefana Hulę. Warto zatrzymać się przy Wolnym, bo on także na świetne wspomnienia związane z Predazzo. On także wracał stamtąd ze złotymi medalami. W 2014 roku zdobył tytuł Mistrza Świata juniorów - indywidualny i drużynowy. Ten drugi wspólnie z Aleksandrem Zniszczołem, Krzysztofem Biegunem i Klemensem Murańką.

W sukcesy naszych skoczków Predazzo wpisane jest zatem bardzo mocno. Bardzo lubię to miejsce, tą skocznię, ale nie będę składał żadnych deklaracji. Po prostu będę robił swoje - tak mówił kilka dni temu w Bischofshofen Kamil Stoch. Wszyscy w sztabie kadry mówią o tym, że nasz mistrz jest o krok od tego by ustabilizować formę na tym najwyższym poziomie. Może uda się właśnie w Predazzo?

Swoją historię może nadal pisać Ryoyu Kobayashi. Japończyk ma już na koncie 5 zwycięstw z rzędu (drugi konkurs w Engelbergu oraz wszystkie zawody zaliczane do TCS). Jeśli wygra także jutro wyrówna rekord Pucharu Świata, który należy do czterech zawodników: Janne Ahonena, Matti Hautamaeki, Thomas Morgenstern i Gregor Schlierenzauer, który dokonał tego jako ostatni w sezonie 2008/2009. Imponujący formą Japończyk na pewno może pokusić się przynajmniej o wyrównanie rekordu, ale nie będzie mu łatwo. Trzeba liczyć się z tym, że po męczącym Turnieju Czterech Skoczni i czterech zwycięstwach Japończyk zanotuje spadek formy. Taki problem pojawił się rok temu w identycznej sytuacji u Stocha. Po zakończeniu TCS Polak zajął tydzień później 21. miejsce w konkursie lotów w Bad Mitterndorf, a w kolejny weekend odpadł niespodziewanie w pierwszej serii zawodów w Zakopanem. Czy Kobayashiego czeka także mały "dołek"? Przekonamy się. Ale rekord z pewnością jest zagrożony.

To może być także ostatni dzwonek na to, by ruszyć za Kobayashim i spróbować nawiązać z nim walkę o Kryształową Kulę. Japończyk ma ponad 400 punktów przewagi nad Żyłą i Stochem. Obaj nie są w stabilnej formie. Podobnie jak zajmujący kolejne pozycje w klasyfikacji generalnej Niemcy: Stephan Leyhe i Karl Geiger. Zanosi się na to, że w Pucharze Świata walka toczyć będzie się niebawem jedynie o drugą lokatę. W tym wyścigu jest ciągle trzech Polaków. Także 7. w PŚ Kubacki, który zasygnalizował wysoką formę zajmując 2. miejsce w Bischofshofen.