Ma zaledwie 17 lat i właśnie zadebiutował w prestiżowym Turnieju Czterech Skoczni. W kwalifikacjach do konkursu w Innsbrucku zajął 38. miejsce i w czwartek zobaczymy, jak walczy o pierwsze punkty w Pucharze Świata. Tomasz Pilch, bo o nim mowa, swoje pierwsze narty do skoków dostał od wujka - Adama Małysza. Ten ostatni przyznaje, że jest z postawy siostrzeńca zadowolony. "Miejmy nadzieję, że będzie to długa przygoda" - mówi.

Ma zaledwie 17 lat i właśnie zadebiutował w prestiżowym Turnieju Czterech Skoczni. W kwalifikacjach do konkursu w Innsbrucku zajął 38. miejsce i w czwartek zobaczymy, jak walczy o pierwsze punkty w Pucharze Świata. Tomasz Pilch, bo o nim mowa, swoje pierwsze narty do skoków dostał od wujka - Adama Małysza. Ten ostatni przyznaje, że jest z postawy siostrzeńca zadowolony. "Miejmy nadzieję, że będzie to długa przygoda" - mówi.
Tomasz Pilch w drodze na skocznię Bergisel i podczas treningu /Grzegorz Momot /PAP

To były jego pierwsze skoki na Bergisel, pierwsze w Pucharze Świata. Myślę, że można ocenić je pozytywnie - stwierdził Małysz po kwalifikacjach w Innsbrucku.

Dla Tomka to coś nowego, w tym roku po raz pierwszy zdobył punkty w Pucharze Kontynentalnym. Musi się uczyć, a najważniejszą imprezą dla niego będą mistrzostwa świata juniorów - podkreślił.

To właśnie od niego Pilch dostał swoje pierwsze narty do skoków.

Miał wtedy około 5-6 lat. Kupiłem mu je pod choinkę. Wiadomo, że rodzinie chce się pomóc. Jeśli chłopak chce skakać, to cieszę się, że idzie w tym kierunku, i trzeba mu pomagać, jak tylko się da. Na pewno nie jest jednak tak, że ma łatwiej, bo jest moim siostrzeńcem. Sukcesy ceni się najbardziej wtedy, kiedy dochodzi się do nich z trudem. Chciałbym, żeby Tomek uczył się na własnych błędach i by potem sukces smakował mu tak, jak kiedyś mi, a teraz Kamilowi Stochowi - zaznaczył Małysz, legenda skoków i dyrektor ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w Polskim Związku Narciarskim.

Pilch dołączył do reprezentacji we wtorek. W niemieckich konkursach TCS - w Oberstdorfie i Garmisch-Partenkirchen - nie brał udziału, sztab szkoleniowy postanowił chronić go przed dodatkową presją. Na Turniej przyjechał samochodem razem z Małyszem.

W trakcie drogi niewiele było o skokach. Powiedziałem mu tylko, żeby nie rozmawiał z wami zbyt długo. Media to jednak jakaś presja, a dodawanie jej tak młodemu zawodnikowi nie jest korzystne. Jak tylko przyjechaliśmy na skocznię, Stefan Horngacher mówił mi, żebym poszedł z nim na rozbieg, byście za nim nie chodzili. Miałem go na dole też pilnować - przyznał Małysz.

Po kwalifikacjach 17-latek stanął jednak przed dziennikarzami i - jak wiele lat temu jego wujek - odpowiadał mocno speszony. Wyraźnie czuł się nieswojo.

Przed tyloma mikrofonami jeszcze nie stałem - powiedział na początek, a później przyznał, że największy stres czuł, bo wiedział, że będzie w... telewizji.

Ale myślę, że sobie poradziłem. Trochę na rozbiegu trzymało narty przez ten deszcz. Niby na bieżąco wysysali wodę, więc tak bardzo źle nie było. Na zeskoku jest trochę nierówno - opowiadał.

Trochę się spodziewałem, że właśnie tak to wszystko wygląda, bo oglądałem skoki w telewizji i wiedziałem, ile jest mediów, ludzi, jakie jest zainteresowanie - mówił.

Teraz jego celem jest zdobycie w czwartek pierwszych punktów w Pucharze Świata. By tego dokonać, musi znaleźć się w trzydziestce.

Na pewno nie było we mnie żadnego żalu, że nie jestem od początku w TCS. Trenerzy nie chcieli mnie za bardzo przeciążać - także psychicznie. Sezon dla mnie niedawno się zaczął i jeszcze długa droga przede mną - skomentował Pilch.

Na półmetku Turnieju Czterech Skoczni liderem jest Kamil Stoch, który o 11,8 pkt wyprzedza Niemca Richarda Freitaga. Trzeci jest Dawid Kubacki, który do Stocha traci 32,3 pkt.

Trzeci konkurs cyklu - w Innsbrucku - rozpocznie się w czwartek o godzinie 14:00.


(e)