"Zabrakło nam jednego, może dwóch dni na szczyt formy. Ta forma przyszła na dwa ostatnie spotkania" - mówi w RMF FM o występie polskich hokeistów w katowickich MŚ Dywizji 1A były znakomity zawodnik Roman Steblecki. Biało-czerwoni - po porażkach z Włochami i Koreą Południową oraz zwycięstwach ze Słowenią i Austrią - zmierzą się wieczorem, w ostatnim spotkaniu MŚ, z reprezentacją Japonii. "Uważam, że gdyby drużyna odpowiednio weszła w ten turniej, po meczu z Austrią moglibyśmy już cieszyć się z awansu" - podkreśla Steblecki.

"Zabrakło nam jednego, może dwóch dni na szczyt formy. Ta forma przyszła na dwa ostatnie spotkania" - mówi w RMF FM o występie polskich hokeistów w katowickich MŚ Dywizji 1A były znakomity zawodnik Roman Steblecki. Biało-czerwoni - po porażkach z Włochami i Koreą Południową oraz zwycięstwach ze Słowenią i Austrią - zmierzą się wieczorem, w ostatnim spotkaniu MŚ, z reprezentacją Japonii. "Uważam, że gdyby drużyna odpowiednio weszła w ten turniej, po meczu z Austrią moglibyśmy już cieszyć się z awansu" - podkreśla Steblecki.
Polacy cieszą się z bramki strzelonej Austriakom podczas meczu Mistrzostw Świata Dywizji 1A w hokeju na lodzie /Andrzej Grygiel /PAP

Edyta Bieńczak: Wygraliśmy z Austriakami 1:0. Jak pan ocenia ten mecz? 

Roman Steblecki: Nasz zespół zagrał bardzo dobrze, był bardzo dobrze zorganizowany taktycznie. Poprawił grę na całym lodowisku, zdecydowanie poprawiło się przygotowanie fizyczne. Wyśmienita dyspozycja bramkarza Przemysława Odrobnego. Same superlatywy. Poza tym granie z tyłu na zero to jest to, co chcielibyśmy widzieć zawsze.

Sporo było w tym meczu kar, ale w inaczej niż w poprzednich spotkaniach nie mieliśmy tak dużej liczby kar w pierwszej tercji.

Te kary troszeczkę przeszkadzały w tym, żeby można było zagrać jeszcze lepiej. Natomiast najważniejsze jest to, że drużyna - pomimo właśnie tych wykluczeń - potrafiła się wybronić, zostawiła dużo serca i zdrowia na lodzie. Z tego też trzeba się cieszyć, bo gra w osłabieniu to również jest element gry w hokeja i trzeba to umieć zrobić.

Wybroniliśmy też bardzo nerwową końcówkę. Jak obrona Częstochowy...

To prawda, ale po raz kolejny zespół pokazał charakter i naprawdę spisał się na medal. Cała drużyna zasłużyła na wielkie słowa uznania.

Wspomniał pan o wyśmienitej dyspozycji Przemysława Odrobnego. Po meczu ze Słowenią chyba wszyscy byliśmy pewni, że w bramce zostanie Rafał Radziszewski - a tu nagle taki zaskakujący ruch trenera.

To prawda, wszyscy byliśmy zaskoczeni, tym bardziej, że Rafał Radziszewski zagrał ze Słowenią wyśmienite spotkanie. Ale - tak jak powiedział trener Jacek Płachta - to też jest analiza. Trenerzy mają na co dzień kontakt z bramkarzami, z zawodnikami. To oni widzą, jak zawodnik jest dysponowany, to oni decydują i za to odpowiadają - taka była ich decyzja, a że była trafna - przekonaliśmy się w czasie meczu.

Gdybyśmy mieli spojrzeć na cały turniej - wiadomo, jak wyglądał początek. Coś się zacięło - tak mówili sami zawodnicy. Że wiedzieli, że są w stanie grać dobry hokej, są w stanie grać z najlepszymi, ale coś się zacięło. Pańskim zdaniem, czego zabrakło w tych dwóch pierwszych meczach?

Jednego, może nawet dwóch dni na taki szczyt formy. Ta forma przyszła na te dwa ostatnie spotkania, które nasz zespół wygrał z potencjalnie może nie zdecydowanie, ale lepszymi drużynami, które grały w zeszłym roku w elicie. Tym większe słowa uznania, ale uważam, że gdyby drużyna odpowiednio weszła w ten turniej - po meczu z Austrią moglibyśmy już cieszyć się z awansu.

Pytanie, czy faktycznie o ten awans w tym turnieju chodzi. Gdybyśmy awansowali, w elicie byłoby nam ciężko, dwucyfrowe wyniki byłyby pewnie do przewidzenia. Czy nie bardziej chodzi o to, żeby nabierać doświadczenia i okrzepnąć na tym poziomie rozgrywkowym?

Słusznie. Ja uważam, że dobrze, że zespół gra na tym poziomie rozgrywek - w poprzednim roku nawet sam stwierdziłem, że lepiej by było, żeby nasza drużyna ogrywała się właśnie z takimi zespołami w tej niższej klasie rozgrywkowej. Wiadomo: awans - dlaczego nie! Cieszylibyśmy się. O to w sporcie chodzi, żeby walczyć, żeby grać z lepszymi. Może to też byłoby dobre, ale jednak poczekajmy, spokojnie budujmy zespół i patrzmy perspektywicznie, a być może w miarę upływu czasu nasz zespół trafi do elity i wtedy pokaże tam coś więcej - a mam tu na myśli utrzymanie się.

W tym roku kwestia awansu do elity już nie tylko od nas zależy - nawet jeżeli wygramy ostatni mecz z Japonią. Jaki to będzie przeciwnik, jaki to będzie mecz? Czego się spodziewać?

Przeciwnik zdaje sobie sprawę, że on jest już w niższej klasie rozgrywkowej, to jest pewne. Czy będzie w stanie zmotywować się na to ostatnie spotkanie z naszą drużyną? Przekonamy się. Trzeba podejść do tego meczu poważnie, zdyscyplinowanie, zrobić swoje. Uważam, że powinniśmy wygrać to spotkanie - a co będzie dalej? To zależy od wyników pozostałych drużyn. Nam brakło, można powiedzieć, jednego punktu - oczywiście najlepiej trzech - w jednym z tych meczów, które przegraliśmy.