„Hokej to niewiarygodnie wręcz szybka gra. To mnie zaskoczyło – że szybko się dzieje i dużo” – tak aktor Piotr Zelt wspomina swój pierwszy występ w barwach Hokejowej Reprezentacji Artystów Polskich. W niedzielę drużyna rozegra charytatywny mecz w Sanoku, z którego dochód przeznaczony zostanie na leczenie niespełna dwuletniego Wiktora, który urodził się z poważną wadą serca i potrzebuje kosztownej operacji. „Mamy nadzieję na pełne trybuny” – podkreśla Zelt i dodaje: „Dzięki tej drużynie widzę, jak popularyzuje się hokej. Pamiętam, że kiedy dołączyłem do zespołu, na widowni nie było gęsto. Ostatnie mecze graliśmy dla absolutnie pełnych trybun”.

„Hokej to niewiarygodnie wręcz szybka gra. To mnie zaskoczyło – że szybko się dzieje i dużo” – tak aktor Piotr Zelt wspomina swój pierwszy występ w barwach Hokejowej Reprezentacji Artystów Polskich. W niedzielę drużyna rozegra charytatywny mecz w Sanoku, z którego dochód przeznaczony zostanie na leczenie niespełna dwuletniego Wiktora, który urodził się z poważną wadą serca i potrzebuje kosztownej operacji. „Mamy nadzieję na pełne trybuny” – podkreśla Zelt i dodaje: „Dzięki tej drużynie widzę, jak popularyzuje się hokej. Pamiętam, że kiedy dołączyłem do zespołu, na widowni nie było gęsto. Ostatnie mecze graliśmy dla absolutnie pełnych trybun”.
Piotr Zelt /Stach Leszczyński /PAP

Edyta Bieńczak: W przeciwieństwie do niektórych swoich kolegów z drużyny, co trzeba uczciwie przyznać, Pan jest z łyżwami za pan brat. Przy czym zaczynał Pan nie od hokejówek, ale figurówek.

Piotr Zelt: To prawda, tak się zdarzyło, sympatycznie zresztą bardzo, że brałem udział w pierwszej edycji programu "Gwiazdy tańczą na lodzie". Była tam okazja do tego, żeby ostro potrenować. To później zostaje oczywiście, więc na łyżwach trzymam się nieźle, chociaż jazda na hokejówkach jest inna niż jazda na łyżwach figurowych. One się naprawdę różnią i to dość znacznie, jeśli chodzi o konstrukcję samej płozy, która w łyżwach hokejowych jest dużo węższa, zagięta. Trzeba się przestawić.

Jeździłem też jako mały dzieciak, byłem nawet w szkole sportowej z profilem łyżwiarskim, ale to się bardzo szybko skończyło i później nie dotykałem łyżew przez... 20 lat? Może dłużej.

A jak zaczęła się przygoda z hokejem?

Zostałem zaproszony przez Mariusza Gabrka do udziału w meczu Hokejowej Reprezentacji Artystów Polskich. Przyjąłem to zaproszenie z zaciekawieniem i z dużą nieśmiałością. No i ten pierwszy mecz rozegrałem... w figurówkach, bo innych łyżew wtedy nie miałem.

Kiedy po raz pierwszy wyszedł Pan na lód jako hokeista, co było dla Pana najbardziej zaskakujące?

To jest bardzo szybka gra. Kiedyś, wiele lat temu był nawet pomysł, by w transmisjach telewizyjnych zrobić taki efekt, żeby za krążkiem szła smuga, jak za kometą - żeby na ekranie było lepiej widać krążek. Dosyć dziwnie to wyglądało, ale próbowano coś takiego wprowadzić sądząc, że ułatwi to widzom śledzenie tego, co dzieje się na lodzie - bo hokej to rzeczywiście niewiarygodnie wręcz szybka, dynamiczna gra. To właśnie mnie zaskoczyło - że szybko się dzieje i dużo (śmiech).

A druga rzecz, która mnie zaskoczyła, to, że tak niesłychanie mi się to spodobało. To niezwykle fascynujący, wciągający sport.

W Warszawie mamy niestety bardzo duży problem z tym, żeby zorganizować sobie regularne treningi. Jest tu tak naprawdę jedno stałe, prawie całoroczne lodowisko - Torwar. I jest oblegane, wejść na nie, żeby zrobić sobie trening, można o dwunastej albo pierwszej w nocy. Na Podhalu czy Śląsku koledzy mają dużo łatwiej, bo tam ten sport jest dużo bardziej popularny, jest więcej lodowisk i jest na porządku dziennym, że drużyny amatorskie są i grają.

W Hokejowej Reprezentacji Artystów Polskich jest Pan niemal od początku jej istnienia, zagrał Pan już w trzecim meczu zespołu 11 lat temu. Jak zmieniał się HRAP w tym czasie? Na początku mecze rozgrywane były raz do roku, dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, teraz jest ich znacznie więcej.

Rozwijało się to powoli. Do tego sportu potrzeba techniki - techniki w postaci lodowiska, całego sprzętu dla zawodników - to stwarza pewne ograniczenia, trzeba zdobyć na to pieniądze. Bardzo podziwiam Mariusza Gabrka, którego to jest inicjatywa i który to z uporem, konsekwentnie buduje, nie zrażając się, i bardzo pięknie to rozwija. Mam wrażenie, że w tej chwili ta drużyna naprawdę nabrała już charakteru i kształtu.

Z szatni, jak wiadomo, się nie wynosi, ale mimo to chciałabym namówić Pana na zdradzenie nam kulis. Kto jest największym żartownisiem w zespole, kto dba o morale, kto trzyma dyscyplinę?

Bogdan Kalus, kapitan, stara się tę dyscyplinę trzymać. Wesołkiem, osobowością niezwykle pozytywną jest Adam Grzanka, który zawsze nas rozśmiesza, można powiedzieć, że jest trochę taką maskotką drużyny. Czynnikiem spinającym to wszystko od początku i też dyscyplinującym pod wieloma względami jest oczywiście Mariusz Gabrek.

Jest w tej drużynie niezwykle fajna atmosfera, ludzie się lubią. Nie ma niesnasek, nie ma kłótni, nie ma jakichś niezdrowych ambicji. Zdarzało mi się przy innych dyscyplinach spotykać z sytuacjami, kiedy pojawiały się napięcia między zawodnikami w drużynie, kogoś ponosiła ambicja. Tu tego nie ma. Jest oczywiście ambicja, wola rywalizacji, ale to wszystko w takim fajnym koleżeńskim sosie, ze świadomością... naszej niedoskonałości, co tu dużo mówić.

Wspomniał Pan o rywalizacji w innych dyscyplinach. Od kilku lat posiada Pan licencję kierowcy rajdowego, którą wykorzystał Pan niedawno w pięknym celu podczas wyprawy do Namibii.

Pojechaliśmy w osiem samochodów, ja prowadziłem tę wyprawę jako instruktor jazdy off-roadowej. Wyprawa była pod pewnym względem komercyjna, ale z drugiej strony zasada jest taka, że zawsze staramy się zrobić coś dla lokalnej społeczności. W Namibii budowaliśmy boisko do gry w piłkę nożną dla dzieci. Malowaliśmy bramki, budowaliśmy trybuny, tak że była poważna praca murarska i malarska. Pracowaliśmy w pocie czoła, pod afrykańskim słońcem. Te maluchy tam się pojawiły, z trenerem, bardzo się cieszyli, bardzo miłe spotkanie.

Teraz pojawi się Pan wraz z Hokejową Reprezentacją Artystów w Sanoku. I znów cel charytatywny.

Powodem powstania tej drużyny i sensem jej istnienia jest działalność charytatywna. W Sanoku zagramy dla chorego na serce chłopca, który w czerwcu ma przejść operację w niemieckiej klinice.

Mamy nadzieję na pełne trybuny. Ja dzięki tej drużynie widzę, jak popularyzuje się hokej. Pamiętam, że kiedy dołączyłem do zespołu, na trybunach nie było gęsto. Ostatnie mecze graliśmy dla absolutnie pełnych trybun. Była wspaniała atmosfera.

Hokej to szybka, twarda gra. Wielu wydaje się niebezpieczna. Pan jako rodzic posłałby swoje kilkuletnie dziecko na trening? Poleciłby Pan to innym rodzicom?

Absolutnie tak! Lata temu, kiedy ja byłem dzieckiem, troszkę inaczej to wyglądało - w tej chwili we wszystkich dyscyplinach stawia się dużo większy nacisk na bezpieczeństwo zawodników. W hokeju są ochraniacze, osłony z pleksi czy kraty na kaskach ochraniające twarz. Ten sport jest kontaktowy i czasem wygląda pozornie brutalnie, ale hokeista jest cały obudowany ochraniaczami, które spełniają swoje zadanie.

Wysłałbym dziecko na pewno. To sport zespołowy, bardzo dynamiczny, niezwykle wyrabiający kondycję, bo jest to wysiłek interwałowy, wyrabiający refleks, niebywałą koordynację. Po prostu - piękna dyscyplina.

Skład Hokejowej Reprezentacji Artystów Polskich na niedzielny mecz w Sanoku:

Rafał Mroczek (w roli kapitana), Piotr Zelt, Mateusz Dewera, Jacek Łapot, Wojciech Zawioła, Andrzej GROMEE Gromala, Ewa Błachnio, Adam Grzanka, Rafał Bryndal, Tomasz Olbratowski, Tomasz Lebuda, Mariusz Gabrek, Jacek Chadziński, Adrian Parzyszek, Tomasz Rajski.

Kierownikiem Reprezentacji będzie Monika Bikowska - Miss Ziemi Łomżyńskiej, ćwierćfinalistka wyborów Miss Polski.

Imprezę poprowadzi Irek Bieleninik.