Polskim panczenistom nie udało się powtórzyć sukcesu z igrzysk w Soczi, gdzie zdobyli brązowy medal w drużynie. W mistrzostwach świata w Heerenveen zajęli w piątek szóste miejsce . "Dałem trochę ciała" - stwierdził po biegu Jan Szymański.

Biało-czerwoni mieli utrudnione zadanie, bowiem dwie godziny wcześniej w komplecie (Szymański, Zbigniew Bródka, Konrad Niedźwiedzki) startowali w wyścigu na 1500 m. Spisali się nieźle, a najwyżej był Bródka - mistrz olimpijski uplasował się na szóstej pozycji. Liczyli, że zdążą się zregenerować i powalczą o podium w rywalizacji zespołowej. Tak się jednak nie stało. Wygrali Holendrzy.

Dałem trochę ciała w tym biegu. Chłopaki pojechali zdecydowanie lepiej, a ja zostałem za nimi, co mi się w drużynówce nie zdarza. Poprzednio tak fatalnie w moim wykonaniu było w Salt Lake City, przed olimpiadą w Vancouver, a więc bardzo dawno temu. Wtedy zgasłem i musiałem być holowany przez kolegów. Tym razem pod koniec krzyknąłem do Konrada, aby trochę zwolnili, on mnie usłyszał, ale Zbyszek już nie i wyszło jak wyszło - powiedział Szymański.

Polacy przegrali bezpośredni wyścig z Włochami. Bródka minął metę jako pierwszy z Polaków, a w sporej odległości za nim dojechali dwaj pozostali biało-czerwoni.

Bieg drużynowy był zawsze naszą najmocniejszą stroną, niestety dziś nie jesteśmy w pełni zadowoleni. Nie zawsze się udaje, trudno trafić aby cała trójka była w najwyższej dyspozycji. Do tego program zawodów nie ułatwił nam zadania. Ale my, zawodnicy, musimy się wspierać, szczególnie w gorszych momentach, bowiem dzięki temu wywalczyliśmy brąz na igrzyskach w Soczi. Ten zespół stać na kolejne krążki z imprez mistrzowskich. Widzimy jak ciężko o wypracowanie czwartego zawodnika, chcielibyśmy mieć zmiennika - stwierdził Bródka.

W innych drużynach wystąpiło co najwyżej po jednym panczeniście, który w piątek startował także na 1500 m.

Od początku było widać, że jedziemy troszeczkę za wolno, ale tego poniekąd spodziewaliśmy się po dystansie 1500 m, na którym też trzeba było dać wszystko z siebie. Ja dodatkowo cały czas borykam się z kontuzją (tzw. przepuklina sportowa), którą można wyleczyć tylko poprzez operację. Nie chciałem jej się poddać wcześniej, ponieważ zależało mi na dokończeniu sezonu - przyznał Niedźwiedzki. 

W sobotę Szymański miał startować na 5000 m, ale po konsultacji z trenerem Wiesławem Kmiecikiem zdecydował się wycofać. Dziś miałem dwa ciężkie biegi i w krótkim czasie nie zdążę się zregenerować - dodał zawodnik.

(mal)