Sytuacja w bazie pod Mount Everestem, po dramacie jaki rozegrał się na Icefallu 18 kwietnia, jest nadal bardzo nieprzyjemna. Wysokie koszty zakończenia sezonu na Mount Evereście spadły na alpinistów, a władze lokalne i agencje nie mają sobie nic do zarzucenia.

Wspinaczy odwiedził minister turystyki z kilkoma innymi oficjelami. "Mówili tylko po nepalsku. Nikt nie pofatygował się przetłumaczyć, o co chodzi. Efekt końcowy jest taki, że nadal nie możemy iść w góry, choć osobiście widziałem, jak szef Stowarzyszenia Nepalskich Agencji Turystycznych w oczy kłamał dziennikarzom niemieckiej stacji RTL, mówiąc że wspinacze mogą działać w górach" - przekazał dla portalu wspinanie.pl prezes Polskiego Klubu Alpejskiego Bogusław Magrel, kierownik wyprawy na Lhotse.

Zobacz również:

Dotychczas siedem agencji zrezygnowało i zlikwidowało swoje obozy. Pozostałych uczestników różnych ekspedycji zmusza się do rezygnacji na wszelkie sposoby. Ruch obecnie odbywa się w przeciwną stronę. Bogaci klienci odlecieli helikopterami, biedniejsi schodzą w dół. Żadna wyprawa nie dysponuje wystarczającą ilością sprzętu, żeby zaporęczować lodospad i drogę na szczyty Everestu (8848 m) oraz pobliskiego Lhotse (8516 m).

"Teraz mówi się, że powodem zakończenia sezonu jest bardzo niebezpieczna sytuacja na Icefallu, jednak wydaje się, że ogólna blokada Everestu wprowadzona przez Szerpów ma być kartą przetargową w dyskusji z nepalskim rządem w sprawie postulatów poodnoszonych przez tych samych Szerpów. Na tę chwilę pan minister zaproponował wszystkim, którzy chcą zrezygnować, możliwość wykorzystania pozwolenia przez pięć kolejnych sezonów, ale o zwrocie pieniędzy nie może być mowy. Kłopot w tym, że pozwolenie to około 10 procent całych kosztów, które trzeba było ponieść, żeby tu przyjechać" - zaznaczył Magrel.

Podkreślił też, że "wspinaczy robi się w balona na wszystkim. Kupiłeś gaz za 20 dolarów, to sprzedasz go za 5, tlen za 400 dolarów, sprzedasz za 200 i tak dalej. Szerpowie powiedzieli, że nie trzeba im wypłacać premii za szczyt (500 dolarów), ale całość wynagrodzenia im się należy (3000 dolarów), mimo że na Icefallu nie postawili nawet nogi. To już nie jest komedia, tylko złodziejstwo w czystej postaci".

"Wszystkie koszty zamknięcia sezonu wspinaczkowego mają ponosić alpiniści, natomiast lokalne władze i agencje nie mają sobie nic do zarzucenia. Jednym słowem, mieliśmy najdroższy trekking do bazy pod Everestem w historii" - podsumował kierownik wyprawy na Lhotse.

18 kwietnia kilkunastoosobowa ekipa Szerpów wyszła z bazy zakładać poręczówki dla uczestników komercyjnych wypraw. Rankiem ze stoków Zachodniego Ramienia Everestu zeszła lodowa lawina, w której zginęło 17 Szerpów (oficjalnie podaje się 16 zabitych, jeden jest uznawany za zaginionego). To najtragiczniejszy w skutkach wypadek w całej historii najwyższej góry Ziemi. Dotychczas w jednym dniu śmierć poniosło ośmiu alpinistów (10 maja 1996 roku).

(j.)