Znakomite wyniki polskich łyżwiarzy i łyżwiarek szybkich w zawodach Pucharu Świata zwiększają nasze, związane z nimi, olimpijskie nadzieje. We współpracy z Akademią Wychowania Fizycznego w Krakowie zapraszamy na kolejną część przewodnika po łyżwiarstwie szybkim. O tajnikach tej dyscypliny opowiada doktor Dariusz Tchórzewski, były łyżwiarz, były trener kadry short tracku, pracownik naukowy AWF.

Edyta Sienkiewicz: Z jakiego materiału wykonany jest kombinezon?

Grzegorz Jasiński: I po co ten kapturek?

Dariusz Tchórzewski: Jeżeli jedziemy 60 km/h, to opory aerodynamiczne są dość duże. Dzięki temu kapturkowi - opływowym kształtom - oszczędzamy energię i możemy osiągnąć lepszy czas. Najogólniej możemy przyjąć, że strój jest wykonany z jakiegoś rodzaju lycry. Producenci tego dokładnie nie określają. Były różne próby, z różnymi materiałami, które uczyniłyby ten kostium bardziej rewolucyjnym - ale wpływ kostiumu na całą jazdę w porównaniu z łyżwami jest, jeśli nie znikomy, to nie tak duży jak w przypadku samego sprzętu.

Tomasz Staniszewski: Czy prawdą jest, że w specyfikacjach takich kombinezonów uwzględnia się, że ma być to tkanina odporna na cięcia?

Przyznaję się, że nie spotkałem się z tym, ale - jak widzieliście państwo ostatnio - odporny całkowicie nie jest - mamy upadek, mamy rozdarcie. Nie spotkałem się ani w short tracku, ani w łyżwiarstwie, żeby sama tkanina była odporna na tego typu rzeczy. Tym bardziej, że upadki w takiej konkurencji jak łyżwiarstwo zdarzają się rzadko, a takie, w których odnosi się kontuzje - to już są wyjątki...

Grzegorz Jasiński: Wiemy o tym, że tory są różne. Na niektórych łyżwiarze ostrzą łyżwy na przykład co trzy dni, natomiast są i takie, gdzie trzeba je ostrzyć co trzy godziny. Jedne są szybkie, inne wolniejsze. Na czym polegają różnice?

Jeżeli chodzi o ostrzenie łyżew, to zdecydowanie zależy to od czystości lodu. Na obiekcie otwartym nie jesteśmy niestety w stanie ustrzec się opadów związanych np. z paleniem w kotłach. To zawsze w jakimś stopniu osiądzie na lodzie. I powoduje to dodatkowe tarcia, zużycie sprzętu. W przypadku "Krakowianki" na przykład to jest kwestia rolby, która nie ma mytych kół i wprowadza bardzo dużo piasku. To taki naturalny papier ścierny. Jeżeli chodzi o sam poślizg, to bardzo ważna jest temperatura lodu. W przypadku hal utrzymuje się w granicach minus 7 stopni Celsjusza. To gwarantuje najlepszy poślizg. Temperatura powietrza w hali jest natomiast w granicach 17 stopni, więc jest stosunkowo ciepło. Zawodnicy nie muszą zwracać uwagi na to, czy im jest zimno, nie potrzebują dodatkowej bielizny termalnej. Na dodatek jest bardzo niska wilgotność - w granicach 30 procent. Tego nie jesteśmy w stanie zapewnić na torach naturalnych. Co do szybkości - jeśli popatrzymy na wyniki najlepszych zawodników na świecie - to połowa ma rekordy z Calgary, a połowa z Salt Lake City. Oba tory są wysoko położone, oba tory mają świetną wodę, bo w górach ta woda jest z reguły miękka. Nie sądzę, żeby w Soczi padł rekord świata, chyba że ktoś będzie tam wyjątkowo dobrze przygotowany. Nasi zawodnicy ostatnio bili rekordy w Calgary, bo wcześniej przez kilka lat tam nie startowali.

Edyta Sienkiewicz: A jeżeli już mówimy o samych o obiektach - na przykład w Holandii to jest sport narodowy, hale są wszędzie. A gdzie w Polsce przygotowują się nasi olimpijczycy? Gdzie trenują?

Nasi olimpijczycy nie trenują w Polsce. Wyjeżdżają we wrześniu do Berlina, potem do Insel, bo tam jest najbliżej. Czyli Niemcy. Byłoby jeszcze bliżej do Mińska, ale to jest pewne ryzyko, choć tor jest na wysokim poziomie. W tamtym roku powstał też nowy tor w Astanie, który też może być jednym z najszybszych na świecie. W Polsce? Pierwszy, który będzie zamrożony, to tor zakopiański, który jest pięknie położony, dość wysoko - około 800-900 metrów n.p.m. Jest to bardzo szybki tor. Gdyby nad tym torem zbudowano halę, to byłby to jeden z najszybszych torów na świecie. A na pewno najszybszy w Europie.