Polscy himalaiści walczący o zimowe wejście na Broad Peak muszą nadrobić stracony czas. Okazało się bowiem, że w miejscu obozu drugiego na wysokości 6200 metrów nie ma śladu po namiocie rozbitym tam kilka dni temu. Huraganowy wiatr porwał go wraz z całym wyposażeniem. W najbliższych dniach wspinacze muszą odbudować straconą "dwójkę" i założyć obóz trzeci. Czasu na to jest coraz mniej, bo prognozy zapowiadają pogorszenie pogody.

Trzyosobowy zespół, który wyszedł wczoraj z bazy z zamiarem poręczowania drogi do obozu trzeciego, po dojściu do miejsca, gdzie powinien stać namiot "dwójki", wpadł w sporą konsternację. Okazało się bowiem, że o schronieniu nie ma mowy. Namiot z całym wyposażeniem zerwał się z liny poręczowej i został porwany przez wiatr.

W tej sytuacji Tomek Kowalski i Artur Małek cofnęli się do obozu pierwszego, gdzie spędzili ostatnią noc, a towarzyszący im pakistański wspinacz Amin Ullah Baig wrócił do bazy. Teraz najważniejsze jest odrobienie straconego czasu - jeden dzień bezwietrznej pogody na zimowej wyprawie to bowiem prawdziwy skarb. Jeszcze dziś ma stanąć nowy obóz drugi, który oprócz Małka i Kowalskiego zaopatrzą Adam Bielecki, Maciej Berbeka i Shaheen Baig.

Z kolei jutro cała piątka ma nadgonić powstałe zaległości. Himalaiści mają zamiar zaporęczować drogę do obozu trzeciego na wysokości 7000 metrów, rozbić tam namiot i spędzić w nim noc. Wiele zależy jednak od tego, czy przetrwał depozyt sprzętu i lin pozostawiony wcześniej na wysokości 6550 metrów.