"Spodziewałem się zwycięstwa Kowalczyk w Tour de Ski" - twierdzi w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Kubą Wasiakiem Apoloniusz Tajner. Według prezesa narciarskiego związku, kluczowe znaczenie miało to, że ostatni bieg był wspinaczką pod górę. "Justyna zdominowała Bjoergen zarówno fizycznie, jak i psychicznie" - dodaje Tajner.

Kuba Wasiak: Spodziewał się Pan zwycięstwa Justyny Kowalczyk w Tour de Ski?

Apoloniusz Tajner: Tak, spodziewałem się. Byłem kilka dni temu w Toblach, rozmawiałem z Justyną i z trenerem Aleksandrem Wierietielnym o całej sytuacji, także o tym kolanie. Biorąc pod uwagę charakter ostatniego biegu - wspinaczka pod górę - decydujące znaczenie ma wytrzymałość. W tym elemencie Polka jest lepiej przygotowana od Norweżki, której atuty - szybkość, umiejętność zjeżdżania, technika - zostały przez Alpe Cermis zniwelowane. Do tego wszystkiego dodajmy pewność siebie Justyny od początku Touru, co na pewno deprymowało rywalki.

Wspomniał Pan o kolanie, czy rzeczywiście sytuacja jest poważna?

Już od czerwca występują dolegliwości, wtedy trenerzy nie chcieli przerywać trybu przygotowań do sezonu jakimś zabiegiem. Część treningu wytrzymałościowego Justyny to biegi w terenie, a to są tysiące mikrowstrząsów. Nie było więc możliwości, żeby uraz sam się wyleczył. W czasie Tour de Ski, kiedy dziewczyny biegały praktycznie codziennie, przy tak skumulowanym wysiłku kolano rzeczywiście zaczęło pobolewać. Na szczęście były dni przerwy, wtedy Justyna okładała kolano lodem, brała środki, aby usunąć stan zapalny. Kiedy byłem w Toblach, widziałem, że Justyna na podium utykała, ale po dniu przerwy było lepiej.

Wróćmy do biegu na Alpe Cermis. Justyna zaczęła spokojnie, dała się doścignąć Bjoergen, potem obie biegły razem i wreszcie Polka bezlitośnie zaatakowała...

I taka była prawdopodobnie taktyka, którą Justyna zrealizowała perfekcyjnie. A Bjoergen nie była na tyle silna, aby w którymkolwiek momencie popsuć plan Polki. Najpierw trzeba było dać się Norweżce zmęczyć, a potem wyczuć moment, kiedy trzeba odejść kilka kroków. Człowieka, który ucieka, to unosi na skrzydłach, a tego, który to widzi z tyłu, deprymuje i odbiera wiarę w zwycięstwo. I tak się stało. Justyna zdominowała Bjoergen zarówno fizycznie, jak i psychicznie.

Jako jedyna w historii trzykrotnie wygrała Tour de Ski.

Pamiętajmy jednak, ze to bardzo młoda impreza. Jednak nie sądzę, żeby w najbliższym czasie pojawił się ktoś, kto wygra więcej razy niż Kowalczyk. Zresztą myślę, że ona sama za rok może powalczyć o kolejne zwycięstwo. Chociaż teraz, w drugiej części sezonu pojawia się drugi, wielki cel - czwarte zwycięstwo w Pucharze Świata. Przewaga Bjoergen jest jeszcze duża, ale sądzę, że Polka utrzyma wysoką formę do końca sezonu.