Gorący doping nie pomógł. Justyna Kowalczyk odpadła w ćwierćfinale rozgrywanego na Polanie Jakuszyckiej sprintu techniką dowolną. W swoim biegu nasza zawodniczka była trzecia. Do szczęścia zabrakło naprawdę niewiele.

Bieg zaczął się bardzo dobrze dla naszej zawodniczki. Kowalczyk długo utrzymywała się w pierwszej dwójce, ale mimo niesamowitego dopingu kibiców przegrała na finiszu. O drugiej lokacie, premiowanej awansem do półfinału, zdecydował odczyt z fotokomórki. Naszą zawodniczkę o pół stopy wyprzedziła Niemka Katrin Zellner. Czas Polki nie wystarczył również do tego, by awansować jako szczęśliwa przegrana. Z rywalizacji odpadła też Marit Bjoergen, która zajęła piąte miejsce.

Bardzo wszystkim dziękuję. Popłakałam się kilka razy w Szklarskiej Porębie. Jest to dla mnie niesamowite wrażenie. Jestem bardzo wzruszona, to dla mnie wielki zaszczyt, że mogłam wystartować przed własną publicznością. Troszkę przepraszam za ten półfinał. Niestety, na takiej trasie nie mogłam z siebie zbyt wiele wykrzesać. Nie mam podstaw do tego, żeby tutaj lepiej biegać na tym dystansie. W sobotę na pewno się postaram. Dziękuje wszystkim kibicom. To jest dla mnie naprawdę wielki dzień, wielkie święto - mówiła tuż po biegu Justyna Kowalczyk.

Polska biegaczka odrobiła w piątek kilka punktów w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata do Marit Bjoergen. Nie wystarczyło to jednak, by odebrać Norweżce żółtą koszulkę liderki. Decydujące będzie sobotnie starcie obu zawodniczek podczas biegu na dystansie 10 km stylem klasycznym. W piątek do ćwierćfinałów poza Justyną Kowalczyk awansowały również Sylwia Jaśkowiec i Agnieszka Szymańczak. Obie odpadły jednak w swoich biegach.

Sprint techniką dowolną wygrała Szwedka Ida Ingemarstdotter. Drugie miejsce w finale zajęła Norweżka Maiken Caspersen Falla, a trzecie Amerykanka Kikkan Randall.

Pogoda w Jakuszycach nie rozpieszczała w piątek sportowców. Tak zmiennej aury w Szklarskiej Porębie i Jakuszycach nie widziano od tygodni. Warunki zmieniały się co kilkanaście minut. Dlatego od rana serwismeni wszystkich ekip praktycznie nie opuszczali tras.

Edyta Sienkiewicz