Justyna Kowalczyk bezkonkurencyjna w Val di Fiemme. Polka wygrała bieg na 10 km ze startu wspólnego techniką klasyczną, wyprzedzając Marit Bjoergen o 7,5 sekundy. Dzięki temu objęła prowadzenie w całym cyklu.

Podczas tego biegu zawodniczki walczyły nie tylko o zwycięstwo, ale także o bonifikaty czasowe. Na trasie były lotne premie, za wygranie każdej można było zyskać 15 sekund. Jeszcze przed startem Norweżki zapowiadały, że pobiegną dla swojej liderki Marit Bjoergen i zrobią wszystko, żeby Kowalczyk nie odrabiała cennych sekund. Te zapowiedzi się nie sprawdziły. Od początku bowiem Kowalczyk nadawała ostre tempo. Towarzyszyła jej oczywiście Bjoergen i Finki - Saarinen i Lahteenmaki, Szwedka Kalla i Amerykanka Randall. Tymczasem już po kilku kilometrach z tyłu zaczęła zostawać Therese Johaug.

Kowalczyk biegła perfekcyjnie, wygrała oba lotne finisze i zyskała 30 sekund bonifikaty. Bjoergen podążała za Polką jak cień, ale widać było, że jest bardzo zmęczona, a grymas na jej twarzy był coraz wyraźniejszy. Pod koniec biegu Kowalczyk i Bjoergen miały już olbrzymią przewagę nad rywalkami i wiadomo było, że znów ten duet będzie się bił o zwycięstwo. Więcej sił na ostatnich kilometrach zachowała Kowalczyk. W pewnym momencie przepięknie odjechała Bjoergen i uzyskała kilka sekund przewagi. Gdy wbiegała na stadion już wiedziała, że nikt nie jest w stanie odebrać jej zwycięstwa. Wpadła na metę o ponad siedem sekund przed wycieńczoną Bjoergen. Trzecie miejsce zajęła Charlotte Kalla, a co ciekawe następna z Norweżek, Kristoffersen, była dopiero dziesiąta.

Kowalczyk: Myślałam, że nie dobiegnę

Po biegu Kowalczyk była bardzo zadowolona, choć - jak przyznała - bała się, że nie dobiegnie do mety. Taki był właśnie plan, żeby zdobyć wszystkie bonusowe sekundy na trasie. Mogłam go wykonać, bo miałam znakomicie posmarowane narty. Świetnie trzymały na podbiegach, ale też bardzo dobrze mi się zjeżdżało. Po ostatniej premii lotnej dobrze mi się jechało, więc postanowiłam zaryzykować, albo uda mi się dobiec do mety samej, albo mnie Marit (Bjoergen) doścignie i dalej będziemy walczyć razem. Okazało się jednak, że była bardziej zmęczona ode mnie, choć ja w pewnym momentach myślałam, że przesadziłam z tempem, że mogę nie dobiec do mety. Na szczęście nic takiego się nie stało - napisała na swojej stronie internetowej.

Dzięki bonifikatom czasowym i wygraniu biegu na 10 km Polka powróciła na prowadzenie w klasyfikacji Tour de Ski. Przed ostatnim biegiem - wspinaczką na Alpe Cermis - Kowalczyk ma 11,5 sekundy przewagi nad Bjoergen. Kolejna w klasyfikacji Johaug traci do Polki już prawie pięć minut.