Nie widać końca zimowego paraliżu w Europie. Do Wigilii tylko trzy dni, a tysiące ludzi wciąż tkwi na lotniskach z nadzieją, że samoloty wreszcie zaczną latać. I to zgodnie z rozkładem. Odwołano między innymi część lotów do i z Polski. Odwołano samolot z Okęcia na Heathrow w Londynie i do Brukseli, a także z Moskwy do Warszawy.

Podróżni muszą się liczyć z opóźnieniami ze względu na kłopoty na innych lotniskach - samolot z Toronto na przykład - przyleci 2 godziny po czasie. Ponad godzinne opóźnienie ma też samolot z Chicago.

Brytyjskie, belgijskie i niemieckie lotniska w okowach zimy

Na razie na londyńskim Heathrow działa tylko jeden pas startowy. Każdego dnia przestoju linie British Airways tracą 10 milionów funtów. Jestem przekonany, że zarząd brytyjskich lotnisk robi wszystko, co w jego mocy, ale w tej chwili potrzebny jest herkulesowy wysiłek, by usunąć śnieg spod samolotów, uruchomić maszyny, wsadzić do nich pasażerów i wznieść się w powietrze - mówił burmistrz Londynu Boris Johnson.

Co najmniej do jutra żadna maszyna nie wystartuje z lotniska w Brukseli. Zabrakło tam płynu do odladzania samolotów. Francuski dostawca nie może sprowadzić składników do produkcji, bo - z powodu intensywnych opadów śniegu - we Francji nie jeżdżą ciężarówki.

Sparaliżowane jest także niemieckie lotnisko we Frankfurcie nad Menem. Po chwilowej poprawie pogody znowu zaczął mocno padać śnieg.