Komórka dżihadystyczna, która 22 marca przeprowadziła zamachy w Brukseli chciała także zaatakować w Paryżu - podały służby specjalne. Premier Francji Manuel Valls zaznaczył, że to dowód na to, że jego kraj jest szczególnie zagrożonymi atakami.

Komórka dżihadystyczna, która 22 marca przeprowadziła zamachy w Brukseli chciała także zaatakować w Paryżu - podały służby specjalne. Premier Francji Manuel Valls zaznaczył, że to dowód na to, że jego kraj jest szczególnie zagrożonymi atakami.
Manuel Valls /JULIEN WARNAND /PAP/EPA

Belgijscy dżihadyści chcieli ponownie - tak jak w listopadzie 2015 roku - zaatakować Paryż. Plany musieli jednak zmienić w związku z aresztowaniami kluczowych podejrzanych w Brukseli.

To dodatkowy dowód na bardzo wysoki poziom zagrożenia w całej Europie i oczywiście przede wszystkim we Francji - oświadczył Valls, który przebywa w stolicy Algierii.

Nie zmniejszymy naszej czujności - zapewnił premier. To także oznacza, że zagrożenie istnieje i że musimy być zmobilizowani - podkreślił. Jak dodał, dzięki trwającym śledztwom "dowiemy się więcej" na ten temat, a "na tym etapie dalsze spekulacje nie są potrzebne".

Agencja Associated Press wskazuje, że komunikat belgijskiej prokuratury potwierdza to, co już wcześniej podejrzewano: seria obław i aresztowań w Brukseli, w tym schwytanie koordynatora listopadowych zamachów w Paryżu Salaha Abdeslama, popchnęła terrorystów do działania.

Dotychczasowe śledztwo wskazuje na bliskie związki między komórką stojącą za atakami w Brukseli a grupą, która na jesieni przeprowadziła ataki we francuskiej stolicy. W atakach z 22 marca w Brukseli zginęły 32 osoby. W listopadowych zamachach w Paryżu śmierć poniosło 130 osób.

(az)