Zamachowiec z Manchesteru, Salman Abedi, najprawdopodobniej działał samotnie – to wniosek brytyjskiej policji po ośmiu dniach śledztwa w sprawie ataku w Manchester Arena, w którym zginęły 22 osoby. Do zamachu - detonacji ładunku - doszło po koncercie Ariany Grande 22 maja. Wśród ofiar jest dwoje Polaków.

Policja nadal przesłuchuje jedenaście osób aresztowanych w związku z zamachem. Wczoraj z aresztu zwolniła trzy, bez postawienia im zarzutów.

Śledczy zbadali zapis z kamer wideo, na których pojawia się Abedi po przyjeździe do Wielkiej Brytanii z Libii. Wrócił na Wyspy 18 maja i w ciągu czterech dni poprzedzających zamach sam zakupił komponenty, z których zbudowana była bomba. Policja nie wyklucza, że mógł być częścią szerszej siatki, ale nie ma na to konkretnych dowodów.

Nadal nieznane są losy niebieskiej walizki, z którą widziano go dzień przed dokonaniem zamachu. Policja nie przypuszcza, że znajdują się w niej jakieś niebezpieczne przedmioty, ale na wszelki wypadek zaapelowała do mieszkańców Manchesteru, by skontaktowali się ze służbami, gdyby przypadkiem natrafili na zaginiony bagaż Abediego.

Tymczasem jak donoszą brytyjskie media, żaden meczet ani zakład pogrzebowy w Manchesterze nie zgodził się na dokonacie pochówku zamachowca. Jego szczątki znajdują się poza miastem, a dysponuje nimi koroner. Ciało nie może zostać przekazane rodzinie, ponieważ jego matka i ojciec przebywają w Libii.

APA