Niezależni dziennikarze coraz głośniej mówią o biznesowej wojnie pomiędzy moskiewskimi lotniskami. Spekulacje nasiliły się po tym , jak rosyjski prezydent Dmitrij Miedwiediew zażądał ukarania szefów lotniska, za naruszenie przepisów bezpieczeństwa. Za kontrolę na Domodiedowie odpowiada resort spraw wewnętrznych a nie władze lotniska. Wczoraj w eksplozji zginęło tam 35 osób.

Hipotezę o tym, że samobójczy atak mógł być efektem wojny o pieniądze lansują niezależni dziennikarze oraz część portali internetowych. Nad prywatnym, podmoskiewskim lotniskiem zawisło dziwne fatum. Pod koniec roku doszło tam do niespodziewanej awarii zasilania, która sparaliżowała Domodiedowo. Głównym konkurentem lotniska, jest zależne od państwa Szeremietiewo z którym biznesowo związani są przedstawiciele władzy. Z lotniska rezygnuje jednak coraz więcej linii lotniczych. W najbliższym czasie ma zapaść decyzja na którym z lotnisk, za budżetowe środki, zostanie zbudowany dodatkowy pas startowy.

Zamach na Domodiedowie przeprowadziła samobójczyni?

Źródła milicyjne twierdzą, że za wczorajszym atakiem stoi kobieta która prawdopodobnie miała wspólnika. Według funkcjonariuszy, zamach przypominał ataki do których przyznają się rebelianci z rosyjskiego Północnego Kaukazu.

"Do eksplozji doszło w chwili, gdy przypuszczalna terrorystka otworzyła swoją torbę" - twierdzą źródła milicyjne. "Nie jest wykluczone, że terroryści mieli zamiar wnieść ładunki wybuchowe głębiej do hali przylotów i że eksplozja nastąpiła przypadkowo. Możliwe również, że ładunki zostały zdetonowane zdalnie, chociaż na razie żaden element nie pozwala poprzeć tej wersji" - mówią nieoficjalnie milicjanci.

Do eksplozji doszło około 16.37 czasu moskiewskiego (godz. 14.37 czasu polskiego) w hali przylotów, przy wyjściu z zielonej strefy celnej. Siłę wybuchu eksperci oszacowali wstępnie na 5-7 kg trotylu.