Amerykański Departament Sprawiedliwości włączył się w badanie okoliczności wycieku z platformy wiertniczej BP w Zatoce Meksykańskiej. Prokurator generalny Eric Holder jednocześnie zaznaczył, że na razie nie jest prowadzone śledztwo kryminalne w sprawie skażenia.

Koncern BP powtórzył, że jest gotów pokryć straty spowodowane gigantycznym wyciekiem. Obejmuje to nie tylko koszty usuwania ropy, ale też m.in. straty w obrotach miejscowego biznesu. Na razie koncern ujawnił, że za usuwanie ropy z zatoki płaci dziennie 6 milionów dolarów.

Najważniejsze w tej chwili zadanie to dać pracę miejscowym rybakom, których skażenie pozbawiło dochodów. Będą rozmawiał z przedstawicielami koncernu BP o tym, by wykorzystali w swoich pracach miejscowych. Jeśli będą musieli sprowadzić na miejsce inżynierów, ekspertów, to w porządku. Ale do innych działań mamy tu wystarczająco dobrej siły roboczej - mówi senator z Luizjany David Vitter.

Cały czas nie udało się zahamować wycieku. Przy silnym wietrze, niewielki efekt dają też środki chemiczne, które mają spowalniać rozprzestrzenianie się plamy ropy.