Są konsekwencje personalne za grudniową prowokację rosyjskich pranksterów, którzy opublikowali nagraną rozmowę z prezydentem Andrzejem Dudą. Według nieoficjalnych informacji dziennikarza RMF FM Rocha Kowalskiego, stanowisko stracił Piotr Gillert, dyrektor Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta.

Do rozmowy prezydenta Andrzeja Dudy i rosyjskich pranksterów podszywających się pod Emmanuela Macrona doszło 15 listopada - w dniu, kiedy doszło do eksplozji rakiety w Przewodowie. Na teren suszarni zbóż w Przewodowie spadła rakieta - jak później informowały polskie władze - najprawdopodobniej ukraińskiej obrony powietrznej. Doszło do eksplozji, w wyniku której zginęło dwóch Polaków.

To Piotr Gillert formalnie - jako właśnie dyrektor Biura Polityki Międzynarodowej - odpowiadał za połączenia prezydenta z przywódcami innych państw. Podobnie zresztą jak Jakub Kumoch, ale prezydencki minister pracy na razie nie stracił.

Współpracownicy Andrzeja Dudy podkreślają cały czas, że 15 listopada, w dniu wybuchu rakiety, sytuacja była bardzo trudna, a połączenia ze światowymi przywódcami odbywały się inaczej niż zazwyczaj, bo większość zachodnich przywódców była wtedy na szczycie G20 w Indonezji.

Dopuszczenie do rozmowy z Rosjanami, którzy podszywali się pod Emannuela Macrona było jednak ze strony współpracowników prezydenta oczywistym błędem i to na dodatek recydywą. Poprzednio ci sami pranksterzy skutecznie dodzwonili się do Andrzeja Dudy w 2020 roku. 

Procedury nie zadziałały

Uniemożliwić taką sytuację, jak ta w listopadzie, miała specjalna procedura wdrożona w Kancelarii Prezydenta RP. Zdecydowano się na jej wprowadzenie właśnie po tym, jak youtuberzy z Rosji po raz pierwszy wkręcili Andrzeja Dudę. Wówczas jeden z nich podawał się za sekretarza generalnego ONZ António Guterresa.

Na czym polegały te środki ostrożności? Najczęściej tego typu połączenia są ustalane z odpowiednim wyprzedzeniem. Zanim jeszcze dojdzie do rozmowy liderów, pracownicy kancelarii powinni potwierdzić taki zamiar, kontaktując się z konkretnym ministerstwem lub w ostateczności z ambasadą danego państwa. Taka weryfikacja może się odbywać zarówno telefonicznie, jak i mailowo z zaufanych i sprawdzonych rządowych domen.

Rozmowa zmanipulowana

W ocenie rządowych dyplomatów, opublikowana przez Rosjan rozmowa różni się od prawdziwego zapisu. Reporter RMF FM usłyszał, że w trakcie połączenia telefonicznego rozmówca posługiwał się znacznie lepszym angielskim, bez wyraźnego rosyjskiego akcentu.

W oficjalnym komunikacie kancelaria Andrzeja Dudy informowała, że "prezydent zorientował się po nietypowym sposobie prowadzenia rozmowy, że mogło dojść do próby oszustwa i zakończył rozmowę".

Ministrowie informują nieoficjalnie, że rosyjskich pranksterów zdradzić miał brak informacji o Emmanuelu Macronie. W trakcie rozmowy nie wiedzieli, że francuski prezydent jest na Bali. Kiedy stało się to jasne, prezydent Duda miał zakończyć połączenie. Według kancelarii prezydent cały ten fragment w opublikowanej wersji wycięto.

O czym rozmawiali Duda i fałszywy Macron?

Para rosyjskich youtuberów umieściła nagranie udawanej rozmowy prezydentów Polski i Francji. Opublikowana konwersacja trwała siedem minut.

Rosjanie podszyli się pod Emmanuela Macrona i próbowali dowiedzieć się od Andrzeja Dudy, jakie działania planuje podejmować po wybuchu w Przewodowie i kogo oskarża o wystrzelenie rakiety.

Cześć Emmanuelu, czy to ty? Na linii Andrzej Duda - mówi na początku nagrania prezydent. Youtuber rozmawiający z Andrzejem Dudą potwierdza. Dziękuję za telefon. Jak zapewne wiesz, sytuacja jest bardzo trudna. Dziś po południu w pobliżu granicy z Ukrainą doszło do eksplozji, na naszym terytorium i to była rakieta. Bez wątpienia była to rakieta. Kto ją wystrzelił, nie wiemy. Start był gdzieś na wschodzie - mówi dalej Duda.

W kolejnych sekundach Duda mówi, że to prawdopodobnie rosyjska rakieta spadła na Przewodów. Informuje też, że o wybuchu w Przewodowie i możliwości uruchomienia artykułu 4. NATO rozmawiał z szefem NATO Jensem Stoltenbergiem. Duda opowiada też, że rozmawiał o tej kwestii z Joe Bidenem. Youtuber pyta Dudę, czy Biden oskarża Rosję o wypadek w Przewodowie. Prezydent przekazał, że nie.

Chwilę później youtuber spytał, czy na Lubelszczyźnie mogła spaść ukraińska rakieta. Nie wiem, prezydent Biden powiedział, że wyśle amerykańskich ekspertów, żeby pomogli naszym w śledztwie, więc będzie to wspólne śledztwo. Będę czekał na wynik ich śledztwa - podkreślił.

Późnej podający się za Macrona mężczyzna pytał o zdanie Wołodymyra Zełenskiego. Prezydent Duda poinformował, że ukraiński prezydent jest pewien, że to rosyjska rakieta spadła na terytorium Polski.

Ale znasz jego sytuację, on po prostu chce prosić o więcej broni - mówi youtuber.

Emmanuel, uwierz mi, jestem wyjątkowo ostrożny. Emmanuel, to jest wojna i myślę, że obie strony będą się wzajemnie oskarżać - zaznacza prezydent.

Myślę, że niepotrzebna nam eskalacja pomiędzy Rosją a NATO - zaznacza youtuber.

Emmanuel, myślisz, że chcę wojny z Rosją? Nie, uwierz mi, nie chcę wojny z Rosją. Uwierz mi, jestem bardzo ostrożny. Mówię wyłącznie o artykule 4., a nie o artykule 5. NATO - podkreślił.

Pytany o to, co zrobi, jeśli okaże się, że to rosyjska rakieta zabiła dwie osoby w Polsce, odpowiedział: Porozmawiamy z naszymi sojusznikami, z tobą, z prezydentem Bidenem. Będziemy musieli znaleźć rozwiązanie tej sytuacji (...) - mówił.

Dalej Duda jest pytany o oświadczenie MSZ w sprawie eksplozji w Przewodowie. Nasz minister spraw zagranicznych w tym oświadczeniu napisał, że to była rosyjska rakieta, ponieważ została ona wyprodukowana w Rosji - bronił się Duda i podkreślił, że jeszcze nie wie, że to rakieta S-300.

W kolejnej części Duda przyznaje, że bardziej niż rosyjskich "brudnych bomb" boi się kłopotów w ukraińskich elektrowniach jądrowych i katastrofy nuklearnej. Dodał też, że sprawę w Przewodowie będą badali polscy eksperci, ale możliwe, że będą też amerykańscy specjaliści.