​Komu potrzebne są wiece i parlamentarne debaty? Po co ścierać się argumentami w telewizyjnych potyczkach czy dyskutować w Internecie? Jaki sens ma rozmowa z rywalem, jeśli można wziąć do ręki pistolet i zabić? Ginąć od strzałów zamachowca, Jo Cox nie tylko osierociła dwoje dzieci. Coś niezwykle cennego straciła cała brytyjska demokracja.

Jak mogło do tego dojść? Przecież polityczny dialog w wielkiej Brytanii zawsze kojarzył się z klasą. Przyzwyczaili nas do tego parlamentarzyści, biczujący się nawzajem w Izbie Gmin. Robią to ciętym językiem, przyprawionym poczuciem humoru. Idee odbijają się od szacownych ścian ku uciesze mówców i podziwie słuchaczy. Czasami ucierpi czyjeś ego, ale nikt w takich bataliach nie ginie.

Skrada się zło

Jednak emocje przed nadchodzącym referendum sprowadziły publiczną debatę do poziomu bruku. Z Wyspiarzy wylało się morze uprzedzeń. Upadły standardy. Nagle inaczej myślący stali się wyklętymi, a złość w dyskusji zastąpiła radość. Na ulicach brytyjskich miast i wiosek, w świetlicach i pubach, pojawiła się chytra nienawiść. Zwolennicy Brexitu nie kryją swych intencji. Od miesięcy prowadzą kampanię żonglując pojęciami, które do niedawna wpisane były krajobraz jak drzewa: imigracja, wielokulturowość i Europa - te naboje stały się teraz bronią.

Jak w filmie

Człowiek, który na spokojnej ulicy w Birstall zaatakował Jo Cox krzyczał: "Britain first" - Wielka Brytania na pierwszym miejscu. Najpierw powalił kobietę na ziemie, potem skopał. Następnie wyciągnął z torby pistolet i strzelił trzy razy. Ten ostatni raz w głowę, jak płatny morderca w hollywoodzkim filmie. Świadkowie twierdzą, że kilkakrotnie dźgnął tez ofiarę myśliwskim nożem. Ktoś chciał jej pomoc. Był to starszy mężczyzna, azjatyckiego pochodzenia - media nie wspominają o tym szczególe. Za swą odwagę ten pan dostał cios sztyletem.

Była dla ludzi

Jo Cox nie kryła swych poglądów. Wierzyła w ideały Partii Pracy i zwykłą ludzką przyzwoitość. Po studiach spędziła lata w organizacjach charytatywnych, pomagając tym, którzy potrzebowali pomocy. Były to głodne dzieci w Darfour, zgwałcone kobiety w Ugandzie i ludzie którzy przeżyli w Afganistanie wojnę. Tam hartowała się stal młodej parlamentarzystki. Cześć swojej energii poświeciła tez kampanii za pozostaniem Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. Owego feralnego dnia spotykała się z wyborcami w swym biurze poselskim, żeby rozmawiać. Wierzyła w rozmowę. Zginęła samotnie za czerwonym, zaparkowanym na ulicy samochodem.

Tu zaszła zmiana

Wszystkie partie i ugrupowania natychmiast zawiesiły dalszą kampanie przed referendum. W następny czwartek Brytyjczycy pójdą do urn by podjąć, być może, najważniejszą decyzję w całym dorosłym życiu. Ważny to będzie werdykt, również dla całej Europy. Natomiast dziś Wyspiarze są w szoku. Na cichej ulicy w idyllicznym hrabstwie Yorkshire umarł ich niewinny sen. Wielka Brytania przestała być krajem, w którym walczy się na opinie bez obaw o życie. Teraz różnica zdań może zamordować.

Nieprzemakalni?

Brytyjczycy nie są przyzwyczajeni do takich scen. Oglądają je w telewizorach, najczęściej w relacjach z odległych zakątków świata. Stara demokracja ich rozpieściła. Do wczoraj czuli się niezniszczalni w swych poglądach na temat dialogu. Pękły w jednej chwili. Rozlały się czerwona kałużą przed cichą biblioteką w Birstall, gdzie można znaleźć wiele ciekawych książek o cywilizowanej rozmowie. 

Jaki wpływ ta śmierć będzie miała na nadchodzące referendum?

Przyczyna i skutek

Jesteśmy naiwni jeśli myślimy, że w tartaku emocji nie lecą wióry. Nieokiełznana myśl rodzi czyny, a czyny prowadzą do wojen. Durniem jest ten, kto uważa że można bezkarnie zionąc i wdychać nienawiść, zapominając że rozum potrzebuje powietrza. Jeśli go nie znajdzie, prędzej czy później zacznie się dusić. Albo jak w tym nieszczęsnym przypadku, wariować.

Jo Cox nie zostanie męczenniczką zwolenników pozostania w Unii, bo nie wolno wykorzystywać takich tragedii politycznie. Jednak każdy uprawniony do udziału w referendum Brytyjczyk, ma kilka dni na przeprowadzanie rachunku sumienia: ze słów jakie padły, a które paść nie powinny... z uprzedzeń i niechęci do bliźniego. Jeśli zagłosuje z refleksją, a nienawiść zostawi z boku, bez względu na wynik referendum, ta bezsensowna śmierć młodej matki nabierze sensu.