W Stanach Zjednoczonych dziś ostatnie telewizyjne starcie kandydatów przed listopadowymi wyborami prezydenckimi. Będzie to debata także niezwykle ważna dla Polski, bo w całości dotycząca spraw międzynarodowych.

Niewykluczone, że podczas debaty padną słowa dotyczące naszego kraju, bo Mitt Romney wielokrotnie w czasie kampanii mówił o Polsce jako opuszczonym sojuszniku. Przywoływał słowa Jana Pawła II - "Nie lękajcie się" i wspominał rozmowę z Lechem Wałęsą.

Romney może wykazać słabość polityki zagranicznej Obamy i może to wykorzystać. Jeśli będzie potrafił to zrobić w skuteczny sposób, który nie wygląda tak, że upolitycznia problem, a raczej, że krytykuje płaszczyznę podejmowania decyzji, gdzie jego zdaniem prezydent zawiódł, to będzie prawdopodobnie dla niego droga, by odnieść sukces w tej debacie - mówi John Hudak z Brookings Institition. Uważa on także, że dla Mitta Romney'a debata na temat polityki zagranicznej będzie wyzwaniem. To najtrudniejszy obszar dla kogoś, kto nie ma do czynienia z tymi problemami na co dzień, a prezydent Obama może powiedzieć, że ten człowiek nie jest gotowy do tej pracy, że nie jest przygotowany, że nie zna się wystarczająco dobrze na tych zagadnieniach. To jest obciążające dla rywala.

Kandydaci idą łeb w łeb

Przypomnijmy, że wybory w USA 6 listopada. Ubiegający się o reelekcję prezydent USA Barack Obama i jego rywal Mitt Romney w sondażach idą łeb w łeb. Zarówno na kandydata Demokratów, jak i Republikanów zagłosowałoby 47 proc. ankietowanych w grupie wyborców, którzy najprawdopodobniej pójdą na wybory.
W poprzedniej ankiecie zrealizowanej dla tych dwóch amerykańskich mediów, prezydent Obama wyprzedzał wśród tej kategorii wyborców Romneya trzema punktami procentowymi: 49 do 46 procent.