Dostarczenie pakietów wyborczych do rąk własnych Polaków jest niemożliwe i niewyobrażalne. Wrzucenie pakietów do skrzynek pocztowych rodzi z kolei wielkie ryzyko prawne. To opinie pocztowców, którzy brali udział w wysłuchaniu w Senacie na temat ustawy o wyborach korespondencyjnych.

W Senacie odbyły się konsultacje nad ustawą o szczególnych zasadach przeprowadzania wyborów prezydenckich 2020 r. Wzięli w nich udział: marszałek Tomasz Grodzki, wicemarszałkowie Gabriela Morawska-Stanecka oraz Michał Kamiński oraz przedstawiciele pocztowych związków zawodowych i epidemiologów.


Pocztowcy mówili o ryzyku odpowiedzialności, gdy listonosz wrzuci prawidłowo pakiet do skrzynki, a odbiorca powie, że do niego ten pakiet nie dotarł. Tym bardziej, że zgodnie z nową ustawą, pakiet wyborczy nie będzie adresowany. Jeśli pakiet wyborczy nie będzie zarejestrowany imieniem i nazwiskiem oraz adresem, będzie to ulotka - mówił Piotr Moniuszko, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty.

Pocztowcy pytają, co mają zrobić, skoro już dziś ludzie mówią listonoszom: Proszę mi tego nie przynosić.

Z kolei jeśli pakiety miałyby być dostarczane za pokwitowaniem do rąk własnych odbiorcy, to jest to niemożliwe do wykonaniaJeżeli pracownik nie zastał adresata pakietu, jest zobowiązany podjąć próbę doręczenia ponownego kolejnego dnia. Z drugiej strony pakiety wyborcze mają być dostarczone 6 dni przed wyborami. Ja sobie nie wyobrażam, że listonosze byliby w stanie doręczyć 30 milionów przesyłek z potwierdzeniem odbioru, nawet gdyby pracowali 24 godziny na dobę - dodawał Moniuszko.

Próbę doręczenia trzeba by było wielokrotnie powtarzać, "miesiąc nie wystarczy" - mówią pocztowcy i dodają: Doręczenie 30 milionów pakietów oznacza tyle kontaktów. Poczta Polska przyczyniałaby się do szerzenia pandemii koronawirusa - mówił Sławomir Redmer, szef Związku Zawodowego Pracowników Poczty.

Pocztowcy zwracają uwagę na jeszcze jeden fakty - zamiast roznosić pakiety wyborcze do 10 maja powinni dostarczyć renty i emerytury.



Hermeliński: Kwestie techniczne mogą być przedmiotem protestów wyborczych


Obecny podczas senackich konsultacji były szef Państwowej Komisji Wyborczej sędzia Wojciech Hermeliński zauważył, że trudno jest znaleźć przepisy innych państw, regulujące sposób doręczania pakietów do głosowania korespondencyjnego.

Kwestia, że jest przepis mówiący, że należy za pokwitowaniem oddać tę przesyłkę wyborcy, jest jakąś gwarancją, choć nie obejmuje ona drogi powrotu tej przesyłki. Tu może się zdarzyć jakaś pomyłka, zagubienie, czy inna sytuacja, która spowoduje, że przesyłka nie dotrze czy do skrzynki oddawczej, czy potem do komisji - zaznaczył.

Hermeliński podkreślił, że dotychczas dostarczenie pakietów wyborczych m.in. do osób niepełnosprawnych czy Polonii odbywało się za potwierdzeniem odbioru. Była ta gwarancja pokwitowania. Przy głosowaniu przez 30 milionów osób tej gwarancji w ogóle nie ma - zauważył.

Pytany, czy można dostarczyć pakiet wyborczy listem zwykłym, Hermeliński ocenił, że byłaby to sytuacja niespotykana, aby głos można było traktować jak ulotkę. Stwierdził również, że nikt do końca nie będzie pewny, że jego głos dojdzie do właściwego miejsca. Zdaniem Hermelińskiego, kwestie techniczne mogą być przedmiotem protestów wyborczych. 

Los wyborów korespondencyjnych wciąż niepewny

Ustawa o powszechnym głosowaniu korespondencyjnym wciąż jest w Senacie, który zajmie się nią dopiero na posiedzeniu 5 i 6 maja. Później dokument wróci - z poprawkami - do Sejmu.

Czy zostanie uchwalony? Nie ma wciąż pewności, jak zagłosują posłowie Porozumienia Jarosława Gowina, który od tygodni sprzeciwia się, ze względu na epidemię koronawirusa, wyborom w maju - a bez ich głosów PiS nie będzie w stanie ustawy przez Sejm przeprowadzić.