O problemach stoczni, zmianach w emeryturach oraz obrocie ziemią mówił w środę ubiegający się o reelekcję prezydent Bronisław Komorowski. Kandydat PiS Andrzej Duda zaznaczył na konwencji w stolicy, że nie wierzy w słowa prezydenta, który przed wyborami "obieca wszystko".

W środę rano prezydent spotkał się w Belwederze z przedstawicielami związków zawodowych - OPZZ oraz ZNP. Po rozmowie poinformował, że w Kancelarii Prezydenta opracowano projekt ustawy wprowadzający kryterium 40 lat stażu pracy uprawniające do przejścia na emeryturę.

Prezydencka minister Irena Wóycicka mówiła na późniejszym briefingu, że prace nad projektem trwały w kancelarii "od kilku miesięcy".

Następnie - jeszcze przed południem prezydent Komorowski odwiedził Szczecin. Mówił tam, że to rząd PiS odpowiada za błędne decyzje ws. przemysłu stoczniowego i nieudane negocjacje z UE dotyczące pomocy publicznej dla Stoczni Szczecińskiej. Prezydent ocenił też, że obietnice wyborcze Andrzeja Dudy są "bez pokrycia" i świadczą o jego nieodpowiedzialności.

Podsumowano obietnice wyborcze Andrzeja Dudy. Obliczone są na około 300 mld złotych. Cały budżet państwa to właśnie tyle. To są obietnice nie fair, nie w porządku w stosunku do państwa polskiego, ale i do osób, którym te obietnice się składa - przekonywał Komorowski.

Po południu w Siedlcu (woj. wielkopolskie) prezydent opowiedział się zaś za szybkim uchwaleniem ustawy dotyczącej obrotu ziemią i możliwości nabywania jej przez cudzoziemców. Polscy rolnicy nie mogą żyć w niepewności jutra - podkreślił Komorowski. Projekt ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego, mający chronić polską ziemię przed wykupem jej przez cudzoziemców, autorstwa PSL, znajduje się w sejmowej podkomisji.

Komorowski "obiecuje wszystko, co kto zażąda"

Z kolei kontrkandydat Komorowskiego - Andrzej Duda (PiS) w samo południe podsumował swoją kampanię wyborczą na konwencji w Warszawie. Towarzyszyła mu żona Agata i córka Kinga, członkowie jego sztabu i politycy PiS z prezesem Jarosławem Kaczyńskim, a także politycy Zjednoczonej Prawicy i Solidarnej Polski. Obecny był też m.in. wiceszef PiS Antoni Macierewicz.

Duda ocenił, że obecna władza nie jest i od samego początku nie była uczciwa. Prezydentowi zarzucił, że "zamknął się w Pałacu i siedział tam przez pięć lat". Teraz wyszedł na ostatnie dni kampanii. Obiecuje wszystko, co kto zażąda. Niech rodacy idą pod Pałac, pan prezydent obieca wszystko - mówił kandydat PiS.

Wierzę w to głęboko, że tych obietnic nie spełni, bo wierzę, że jego kadencja właśnie się kończy i przestanie być prezydentem - powiedział Duda. Oświadczył, że Polska potrzebuje dzisiaj "dobrej zmiany i to jest to, co musi nastąpić przede wszystkim".

Po Dudzie głos zabrały jego żona i córka Kinga. Ja mam to szczęście, że nie muszę głosować przeciw, nie muszę wybierać mniejszego zła. Ja po prostu wybieram najlepszego kandydata - powiedziała Agata Kornhauser-Duda.

Nasi oponenci cały czas się zastanawiają, kto stoi za Andrzejem Dudą i bardzo obawiają się pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego, że to on właśnie stoi za moim mężem. Nie wiem, dlaczego są tacy strachliwi - no z całym szacunkiem, panie prezesie, ja się pana nie boję - zwróciła się do Kaczyńskiego. Natomiast jedno jest pewne, niezależnie od wyniku wyborów i niezależnie od tych wszystkich ataków, to powiem państwu jedno - za Andrzejem stoję ja i moja córka. I tego nic nie zmieni - zapewniła.

(j.)