Wizyta w piekarni i szpitalu w Nowym Mieście nad Pilicą były pierwszymi punktami na trasie kandydata PiS na prezydenta Andrzeja Dudy, który dzisiaj, w ostatnim dniu kampanii, podróżuje po Polsce. Duda rozmawiał również z górnikami w Rudzie Śląskiej i prowadzącymi rodzinny dom dziecka w Śmiechowicach. W Katowicach jedna z rozmówczyń apelowała, by pamiętał o kobietach, które mają problem z zajściem w ciążę, a przez sytuację materialną nie mają szans na adopcję. "Nie przeciwstawiam się in vitro. Chciałbym, żeby był zachowany uczciwy kompromis (...). Osobiście z in vitro bym nie skorzystał. Starałbym się o adopcję" - powiedział jej Duda.

Kandydat PiS dotarł do Nowego Miasta nad Pilicą na Mazowszu około 2 w nocy. Spotkał się z właścicielami i pracownikami rodzinnej piekarni w tym mieście, dopytywał, ilu pracowników zatrudnia firma i gdzie sprzedaje pieczywo. W prezencie dostał chleb ozdobiony wizerunkiem białego orła.

Później udał się do pobliskiego szpitala, gdzie krótko rozmawiał z lekarzami i pielęgniarkami. Sytuacja jest bardzo poważna, jeśli chodzi o państwa grupę zawodową. (...) To jest kwestia bezpieczeństwa obywateli. Drzwi Pałacu Prezydenckiego będą otwarte i będziemy rozmawiać na ten temat - zwrócił się do pielęgniarek.

"Nie ma zgody na zamykanie polskich kopalń"

Kolejnym punktem jego podróży była Ruda Śląska, gdzie rozdawał kawę i bułki udającym się na szychtę górnikom z kopalni "Halemba-Wirek". Życzył im "miłego dnia", z niektórymi zrobił sobie zdjęcia.

Nie ma zgody na zamykanie polskich kopalń. Polski przemysł wydobywczy i energetyczny trzeba unowocześniać, wdrażać nowe technologie, chociażby spalania węgla czy jego przetwarzania. To jest droga, którą musimy podążać - mówił Duda dziennikarzom.

Zwrócił uwagę, że Polska posiada 90 procent europejskich złóż węgla i że możemy go wydobywać ponad 200 lat. To jest nasz narodowy skarb, gwarancja naszej suwerenności energetycznej. Tego powinniśmy się trzymać, powinniśmy o ten przemysł dbać. To są także miejsca pracy, a więc dochody dla budżetu państwa - podkreślił.

Śląsk jest bardzo ważnym miejscem, dla Polaków jest symbolem ciężkiej pracy, ludzi, którzy są bardzo zaangażowani. Praca górnika jest pracą szczególną, ci ludzie zasługują na wielki szacunek - powiedział.

W Katowicach o in vitro

Po wizycie w kopalni Duda udał się do centrum Katowic - tam przed dworcem głównym ponownie rozdawał kawę i drożdżówki.  Porozmawiał z kilkoma przechodniami, którzy pytali go o rozwiązania dotyczące in vitro i o tzw. umowy śmieciowe.

To musi być zlikwidowane. To jest chory system, który niszczy ludzi i nie daje żadnej pewności zatrudnienia i życia - odpowiadał Duda mężczyźnie, który skarżył się, że nie ma stałego etatu.

Dłużej porozmawiał natomiast z kobietą, która pytała go o poglądy na zapłodnienie in vitro. Chciałbym, żeby sprawa została uregulowana tak, żeby szanowała konstytucję, ludzką godność i życie. Jestem przekonany, że da się to tak uregulować - przekonywał.

Dopytywany, czy był w klinice dokonującej zabiegów in vitro odparł, że w tej procedurze dochodzi do sytuacji, że zostaje stworzonych sześć zarodków, trzy są użyte, a trzy zostają zamrożone. W ustawie, którą proponuje rząd i prezydent, jest zapis, że jeżeli dawca się rozmyśli, to nie wolno tych zarodków do ciała kobiety skierować. Przepraszam bardzo, co się z nimi dzieje? Każdy z nas był kiedyś takim zarodkiem - powiedział.

Jego rozmówczyni ripostowała zaś: Nie mamy wyboru. Żeby dostać dziecko z adopcji, musimy spełniać warunki, musimy mieć mieszkanie. Nie stać nas na mieszkanie, jeżeli zarabiamy dwa tysiące. Jedyną szansą, żeby cieszyć się z pociechy, jest in vitro. Proszę pamiętać też o takich kobietach.

Nie przeciwstawiam się in vitro. Chciałbym, żeby był zachowany uczciwy kompromis (...). Osobiście z in vitro bym nie skorzystał. Starałbym się o adopcję - podkreślił natomiast Duda.

Zapytany wprost, czy może obiecać, że nie podpisze ustawy zabraniającej całkowicie stosowania metody in vitro, odpowiedział twierdząco.

"Państwo polskie powinno się bardziej pochylić nad rodzinami"

Kolejnym przystankiem na trasie kandydata PiS był rodzinny dom dziecka w Śmiechowicach na Opolszczyźnie. Po tej wizycie Duda powiedział dziennikarzom, że tematem rozmów przy śniadaniu, którym podjęła go rodzina Czajków, były właśnie problemy rodzin. Rozmawialiśmy o tym, jak państwo funkcjonują jako właśnie rodzinny dom dziecka - powiedział Duda. Jak wyjaśnił, rodzina, którą odwiedził, wcześniej była już również rodziną zastępczą. To długa historia, bo to już ponad jedenaście lat. 25 dzieci, które wychowywali, znalazło swoje nowe rodziny, poszło do adopcji. Tak że to są ludzie już, można powiedzieć, z ogromnym doświadczeniem w opiece nad dziećmi, które są sierotami, najczęściej sierotami społecznymi - podkreślał.

Zaznaczył, że rozmowa dotyczyła także oczekiwań rodzin zastępczych i rodzinnych domów dziecka wobec państwa i tego, jak powinny być one przez polskie państwo traktowane. Tutaj akurat państwo przyznają, że gmina bardzo o nich dba, że mogą sobie nawet pozwolić na wyjazdy wakacyjne z dziećmi. Ta pomoc odbywa się ze środków własnych gminy - opowiadał.

Podkreślił, że z gospodarzami rodzinnego domu dziecka w Śmiechowicach dyskutował także o rodzinach wielodzietnych i o tym, "jak w ogóle dzisiaj żyje się ludziom". Mówiłem o tym programie dla mnie osobiście bardzo ważnym - 500 złotych na każde dziecko w tych rodzinach, w których źle się dzieje, które są po prostu ubogie. 500 złotych poczynając od drugiego dziecka w rodzinach średnio zarabiających, ale niezamożnych. Uznali, że to rzeczywiście bardzo dobra propozycja i że to faktycznie byłaby duża pomoc choćby w tym okresie, kiedy wydatki są zwiększone - powiedział Duda wyjaśniając, że chodzi np. o czas, gdy dzieci idą do szkoły lub gdy trzeba im kupić nową odzież.

Potrzeby rodzin są rzeczywiście istotne, a państwo przyznają, że tutaj w okolicy ludzie nie zarabiają wiele i bardzo wiele rodzin, także rodzin mających dużo dzieci, boryka się na co dzień z poważnymi problemami - mówił. Dodał, że wnioskiem z tego spotkania jest właśnie to, że państwo polskie powinno się nad rodzinami bardziej pochylić.

Monika Czajka, która wraz z mężem prowadzi rodzinny dom dziecka i która podejmowała Dudę, powiedziała, że atmosfera spotkania była "bardzo sympatyczna", a rozmowa dotyczyła przede wszystkim tematu rodzin zastępczych. Jak opowiedziała, że przez 11 lat, odkąd tworzą z mężem rodzinę zastępczą, pod opieką mieli około 60 dzieci. Te, które obecnie u nich przebywają, są w wieku od pół roku do 17 lat. To, jak podał starosta brzeski Maciej Stefański, 12 dzieci - dwójka własnych i 10 pod opieką.

To nie było coś, co planowaliśmy, to nie był pomysł na nasze życie. Potoczyło się, jak się potoczyło - mówiła Monika Czajka. Jak dodała, "to jest bardzo ciężka praca, 24 godziny na dobę - praca, która rzeczywiście kosztuje nas bardzo dużo wyrzeczeń, ale też praca, której się nie da przeliczyć na nic".

Kandydata na prezydenta Czajkowie podjęli jajecznicą, szynką, warzywami, serami, wędliną i kawą. Czyli tym, co sami jadamy na śniadanie - zaznaczyli.

Duda rozpoczął ostatni dzień kampanii w nocy z czwartku na piątek. Przed północą "Dudabusem" ruszył spod Sejmu na objazd kraju, który skończy się tuż przed ciszą wyborczą. To ostatni moment, żeby walczyć o głosy - podkreślił.