Szef ugrupowania Nowoczesna Ryszard Petru przyznał, że liczy na dwucyfrowy wynik w wyborach parlamentarnych. "Wczorajszy mecz pokazał, że trzeba walczyć do ostatniej sekundy" - stwierdził, nawiązując do meczu Polska-Szkocja. "Mam nadzieję, że najbliższe 2 tygodnie kampanii będziemy w stanie wykorzystać do tego, żeby ten sondaż jeszcze wzrósł" - dodał.

Jeżeli szansy na realizację znacznej części naszych postulatów nie będzie, to będziemy wtedy opozycją - zapewnił Ryszard Petru. Dodał, że w razie pozostania w opozycji, głównymi celami Nowoczesnej będzie zgłaszanie swoich propozycji w parlamencie oraz budowanie siły "na kolejną kadencję, żeby tam wygrać już nie na poziomie 15-17, tylko 35-40 procent".

Pytany o możliwe scenariusze koalicyjne po wyborach Petru ocenił, że obecna dynamika wydarzeń "wskazuje, że Platforma przegra i to mocno. A wtedy pani Ewa Kopacz już nie będzie szefem Platformy, ktoś inny nim zostanie. W związku z tym po wyborach sytuacja może być zupełnie inna - zauważył. Zadeklarował ponadto, że jest przekonany, iż "jest w stanie się dogadać" z liderką Zjednoczonej Lewicy Barbarą Nowacką, ponieważ - jak mówił - "ona ma miłą osobowość, jest osobą szukającą kompromisów".

Jako bardzo mało prawdopodobną przewodniczący Nowoczesnej określił koalicję swojego ugrupowania z Prawem i Sprawiedliwością. Zaznaczył jednak, że "bywały takie rzeczy w historii". Skąd mamy pewność, że np. PiS się nie rozpadnie, jeśli okaże się, że po raz kolejny nie są w stanie stworzyć rządu? Jestem przekonany też, że pewnego dnia Jarosław Kaczyński abdykuje, szczególnie, że jest zwolennikiem wcześniejszego wieku emerytalnego - powiedział Petru.

(MN)