Wiedziałem, że nie można spodziewać się zbyt wielu atrakcji w dyskusji drugoligowych polityczek, ale mimo to jestem zaskoczony - podobnie jak wielu obserwatorów - aż tak kiepskim poziomem przedwyborczej debaty telewizyjnej premier, a zarazem przewodniczącej Platformy Obywatelskiej Ewy Kopacz z wiceprzewodniczącą Prawa i Sprawiedliwości, a także kandydatką tej partii na szefa rządu Beatą Szydło.

Wiedziałem, że nie można spodziewać się zbyt wielu atrakcji w dyskusji drugoligowych polityczek, ale mimo to jestem zaskoczony - podobnie jak wielu obserwatorów - aż tak kiepskim poziomem przedwyborczej debaty telewizyjnej premier, a zarazem przewodniczącej Platformy Obywatelskiej Ewy Kopacz z wiceprzewodniczącą Prawa i Sprawiedliwości, a także kandydatką tej partii na szefa rządu Beatą Szydło.
Debata telewizyjna "Beata Szydło - Ewa Kopacz. Rozmowy o Polsce" transmitowana przez cztery kanały telewizyjne /Leszek Szymański /PAP

Wprawdzie końcowa część pojedynku przyniosła trochę emocji, ale całość trzeba ocenić zdecydowanie negatywnie. Żadna z pań nie potrafiła narzucić drugiej swojej narracji, chociaż obecna premier kilka razy była tego bliska. Wygłaszane drętwym głosem frazesy, brak umiejętności celnej riposty, niechęć do wejścia w ostre starcie, pozbawione wyrazistości deklaracje programowe zniechęciły wielu internautów już po kwadransie.

Tak słabej i nudnej debaty telewizyjnej, którą zapowiadano jako największy przebój ostatniego tygodnia przed wyborami, jeszcze w Polsce po 1989 roku nie było.