Namierzać i odpowiednio wcześnie wycofywać do pokoju hotelowego... To przepis byłego marszałka, a dzisiejszego prezydenta na walkę z pijaństwem wśród posłów. Kolejna kadencja Sejmu za nami, a przepisów, które uniemożliwiłyby nietrzeźwemu wybrańcowi narodu udział w głosowaniach i tworzeniu prawa - brak. Ba! Posła nie można nawet zbadać alkomatem. A szkoda, bo i ta kadencja pokazała, że czasem by się to przydało. Tak dla pewności.

Bełkotliwa mowa, chwiejny krok… Tak zachowywała się w listopadzie 2008 roku w Sejmie posłanka Elżbieta Kruk z PiS. Omal nie przewróciła się w sejmowej restauracji, co zwróciło uwagę dziennikarzy. Gdy próbowali zadać pani poseł kilka pytań, okazało się, że ma też wyraźne problemy z mówieniem - mówiła dosyć bełkotliwie i miała kłopoty z formułowaniem zdań. W pobliżu Elżbiety Kruk zamiast perfum czuć było woń alkoholu.

Czy to prawda, że jest pani pijana, czy ktoś panią pomawia? - pytali dziennikarze. W związku z tym, że co? Że miałam urodziny dwa dni temu? - bełkotliwym głosem odpowiadała posłanka. Po blisko pięciu godzinach, spędzonych przy kawie w sejmowej restauracji, Kruk opuściła budynek przy Wiejskiej. Wcześniej dostała instrukcje od liderów PiS, by się więcej nie pogrążała i nie odzywała. Opuszczała budynek otoczona szczelnym kordonem koleżanek i kolegów z partii i nie zdecydowała się dmuchnąć w przygotowany alkomat. Trudno uwierzyć, że była to zwykła niedyspozycji.

Ten występ nie przekreślił jednak politycznej kariery posłanki PiS-u. Nic bardziej mylnego... Kruk zniknęła na chwilę, nie rzucała się w oczy. Dziś wraca, jako jedynka PiS-u na Lubelszczyźnie. Jakoś nie reklamuje się, że potrafi "cośtam cośtam".

Mam 51 lat, urodziłam się i mieszkam w Lublinie. Jestem absolwentką Wydziału Nauk Humanistycznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego o kierunku historycznym. W 1994 roku ukończyłam studia podyplomowe w zakresie administracji publicznej na Uniwersytecie Warszawskim, a w 1996 roku studia podyplomowe na University of Wisconsin. Byłam współpracownikiem prof. Lecha Kaczyńskiego. Pracowałam z Nim m.in. w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, Najwyższej Izbie Kontroli oraz Ministerstwie Sprawiedliwości jako Szef Gabinetu Politycznego. W 2006 roku powołana zostałam przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego w skład Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, której zostałam Przewodniczącą. Należę do założycieli Prawa i Sprawiedliwości, zbudowałam struktury tej partii na Lubelszczyźnie i kierowałam nimi do momentu objęcia funkcji Przewodniczącej Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Jestem posłanką na Sejm RP IV, V i VI kadencji. W ostatnich wyborach uzyskałam 53 474 głosy.

***

Przywódca nowego ruchu - Janusz Palikot, jedynka z Warszawy, też ma na sumieniu alkoholowy popis. Wypił spory kieliszek wina i jak gdyby nigdy nic wsiadł za kierownicę.

Co gorsza - nie widział w tym nic złego. Na swoim blogu 10 lipca 2009 roku napisał tak: Tak, jeżdżę po kieliszku wina! Rzadko wprawdzie - gdyż nie lubię prowadzić - ale jednak!!!! To zdrowe i bezpieczne. Lekarze zalecają aby, w celu obniżenia cholesterolu, wypić do posiłku kieliszek czerwonego wina. Chętnie to stosuję. Z wieloletniej praktyki wiem, że jazda po kieliszku (ale dosłownie: jednym kieliszku wina), gdy nie jest się chorym i głodnym, nie stanowi problemu. Więcej! Wiadomo, że niewielka ilość alkoholu wydłuża życie. Jednak zwiększenie porcji do dwóch, trzech lub większej liczby kieliszków skraca je, niestety. Zatem - rodacy, pijcie z umiarem i żyjcie długo.

***

Do Sejmu znów chce też Ludwik Dorn. Pamiętacie jego występy podczas głosowań nad obcięciem subwencji dla partii? To było w czasie nocnych głosowań 16 grudnia. Poseł dziwnie się zachowywał i miał kłopoty z dykcją. Reporterka RMF FM Agnieszka Witkowicz usiłowała wtedy z posłem porozmawiać...

Nie było łatwo.

Następnego dnia dziennikarze chcieli dowiedzieć się od samego Dorna, co ma do powiedzenia o swoim zachowaniu. Usłyszeli m.in., że byli "nałaźliwi".

Dorn nie poniósł żadnych konsekwencji swojego czynu. Dziś jest numerem drugim na podwarszawskiej liście PiS-u... Udaje, że nic się nie stało.

***

Skompromitowany nie czuje się też Marek Łatas, dziś trójka PiS-u w Małopolsce. W czasie rutynowej kontroli badanie alkomatem wykazało, że poseł miał 0,7 promila alkoholu we krwi. Tłumaczył, że ma cukrzycę, a przed jazdą zjadł kilka jabłek. Później przyznał, że poprzedniego wieczora wypił dwa drinki.

Oni na listach się nie znaleźli

Ci, którzy nie bardzo byli w stanie w ogóle wyrazić cokolwiek - dziś do parlamentu nie startują. Ale z pewnością ich występy zapamiętamy na długo. Jak Andrzeja Pałysa z PSL-u, który, ledwo trzymał się na nogach przed hotelem poselskim. Przypadkiem przyłapany przez dziennikarza TVN-u ledwie umiał powiedzieć, jak się nazywa. Na pytanie o samopoczucie - wybełkotał - "ja się nie czuję..." . Poseł ledwie doczłapał do samochodu, a gdy już zajął miejsce, okazało się, ze wpakował się do cudzego auta...

No, ale Andrzej Pałys przynajmniej próbował utrzymać pion. Krzysztof Grzegorek z PO został sfotografowany w poziomie, na podłodze sejmowego hotelu... Koledzy mu nie pomogli, bo jak tłumaczyli, myśleli, że jest z PSL-u. Sam poseł, przekonywał, że podano mu tabletkę gwałtu.

Co sądzicie o posłach, którym zdarza się wypowiadać bełkotliwie? Zapraszamy do dyskusji!