Donald Tusk chce do końca roku nie zmieniać rządu ze względu na prezydencję. "Sam wyznaczył się na premiera. Zapomniał, że prezydent ma coś do powiedzenia w tej sprawie" - mówi współpracownik prezydenta. W Platformie wrze - stwierdza "Gazeta Wyborcza".

Tusk się wkurzył, że PO tak znacząco wygrała wybory, a prezydent organizuje szerokie konsultacje z szefami partii, robi jakieś korowody, zamiast od razu wskazać go jako kandydata na premiera - mówi polityk bliski Tuskowi.

Szefa rządu miało mocno zirytować też to, że prezydent po wyborach spotkał się najpierw z Grzegorzem Schetyną, choć to on jest szefem zwycięskiej partii.

Według informacji "Gazety Wyborczej" prezydent był przekonany, że Donald Tusk, który będzie desygnowany na premiera, przedstawi nową koncepcję rządu oraz propozycje personalne. Sam prezydent w pierwszych wypowiedziach po wyborach deklarował, że rząd powstanie niebawem.

O koncepcji premiera prezydent dowiedział się w poniedziałek podczas wizyty Tuska w Belwederze. Według naszych rozmówców Komorowski chciał się dowiedzieć ''jak to się ma do zapowiedzi szybkich i głębokich zmian bezpośrednio po wyborach deklarowanych przez premiera w licznych wywiadach''.