Okrzyki i "Ole, to my kibole" i "Chcemy wolności słowa" powitały Donalda Tuska na rynku we Wrześni. Kibice zgotowali premierowi "gorące" powitanie.

Jeden z kibiców tłumaczył, że 30 lat temu sam walczył o wolność słowa, równość, a teraz - kibicom zamyka się usta, karze mandatami za przekleństwa. Ja tego nie rozumiem, bo nie po to jak byłem mały, miałem 7 lat, drukowałem ulotki Solidarności, aby w tej chwili cierpieć za jakieś dziwne posunięcia - mówił.

Wy wiecie dobrze o co chodzi i ja wiem o co chodzi, bo przez ładnych parę lat robiłem w tej samej branży co wy - odpowiedział Tusk. Jak miałem 15 czy 20 lat i byłem kibolem Lechii to wiedziałem, jaka jest moja rola. Dzisiaj mam 54 lata, jestem premierem i wiem, jaka jest moja rola - mówił.

Jeżeli 30 lat temu pan kolportował ulotki, które były przeciwko ówczesnej milicji i wtedy było ok, a w tej chwili cokolwiek się powie pod pańskim adresem czy rządu, to jesteśmy represjonowani, mamy zakazy stadionowe, jesteśmy traktowani jak zwykli bandyci - mówił jeden z kibiców.

W poniedziałek w Warszawie ma dojść do spotkania stowarzyszeń i grup kibicowskich.

Niech przyjadą ci, którzy chcą rozwiązać dwa problemy: wasze poczucie, że jesteście gnębieni, i drugi, że gnębiona na stadionach jest większość, która nie chce słuchać przekleństw - powiedział Tusk.

Kibice pojawili się już podczas wcześniejszego spotkania premiera w Koninie. Wywiesili tam transparenty: "Przeżyliśmy Ruska, przeżyjemy Tuska", "Stop hipokryzji" oraz "Piłka nożna dla kiboli".