Do sądu w Grodnie, na proces dziennikarza i działacza polonijnego Andrzeja Poczobuta, nie wpuszczono polskiego konsula oraz żony Poczobuta. Działacz jest oskarżony o zniesławienie białoruskiego prezydenta. Rozprawa odbywa się przy drzwiach zamkniętych.

Jak podał portal internetowy Naviny.by, przed gmachem sądu zebrało się około 50 osób, popierających Poczobuta. Są to głównie działacze nieuznawanego przez Mińsk Związku Polaków na Białorusi. Polonijnemu działaczowi grozi do czterech lat więzienia.

Zniesławienia prezydenta Łukaszenki, białoruskie władze dopatrzyły się w artykułach, publikowanych przez Poczobuta m.in. w "Gazecie Wyborczej" i na stronach internetowych. Dziennikarz nie przyznaje się do winy.

Polonijny działacz był już sądzony m.in. za udział w demonstracji opozycji 19 grudnia ubiegłego roku w Mińsku. Najpierw sąd nie wydał wyroku, potem orzekł karę grzywny, a po apelacji prokuratury - karę 15 dni aresztu. Poczobut został zatrzymany na początku kwietnia w Grodnie. Od tego czasu jest przetrzymywany w areszcie.