Papież Franciszek nie ma osobistego sekretarza i nie wiadomo, kiedy go będzie miał. To kolejna zaskakująca nowość początku pontyfikatu, który od pierwszych chwil wyróżnia prostota, skromność i minimalizm oraz wyraźne różnice w porównaniu z poprzednimi.

Zobacz również:

Kardynał Jorge Mario Bergoglio przyjechał sam do Rzymu na konklawe i samodzielnie dawał sobie radę w dniach poprzedzających wejście do Kaplicy Sykstyńskiej. Także po wyborze zdany jest przede wszystkim na siebie. Nie ma bowiem u swego boku najbliższego zaufanego współpracownika i pomocnika. Już jako papież sam, ku zaskoczeniu wszystkich, pojechał po swoje bagaże do hotelu, w którym je zostawił i poszedł do recepcji by zapłacić rachunek za nocleg.

Obok Franciszka często widać osobistego sekretarza emerytowanego papieża arcybiskupa Georga Gaensweina, który jest jednocześnie Prefektem Domu Papieskiego. Służy on, podobnie jak jego zastępca ks. Leonardo Sapienza, niezbędną pomocą niezorientowanemu w watykańskich meandrach papieżowi. Jednak sytuacja w jakiej znalazł się abp Gaenswein, a wraz z nim cały urząd papieski, jest całkowicie wyjątkowa: mieszka z emerytowanym papieżem w Castel Gandolfo i pracuje z jego następcą.

Na razie Franciszkowi najprawdopodobniej będzie pomagać drugi sekretarz Benedykta XVI, ksiądz Alfred Xuereb z Malty. W Watykanie coraz głośniej słychać opinie, że prędzej czy później nowy biskup Rzymu będzie musiał kogoś znaleźć wsparcie w osobie sekretarza. Zadanie to jest jednak trudne, bowiem Franciszek nie zna Kurii Rzymskiej i jej personelu.

(s.)