"Wierzymy, że poprzez Benedykta XVI Opatrzność Boża dała Kościołowi nowy sygnał, że być może trzeba nieco zmienić rozumienie roli papieża. Nowy papież powinien być na tyle młody, na tyle silny, by realnie rządzić" - mówi w rozmowie z Robertem Kalinowskim ojciec Dariusz Kowalczyk SJ, wykładowca na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie.

Robert Kalinowski: Nagła abdykacja papieża Benedykta XVI i nowe konklawe to oznaka słabości czy mocy Kościoła katolickiego?

Dariusz Kowalczyk: Raniero Cantalamessa, kaznodzieja Domu Papieskiego, powiedział, że jak papież umiera i potem jest konklawe, to mamy przejście od żałoby do radości - radości wyboru nowego papieża. A w tym przypadku, stwierdził Cantalamessa, mamy przejście od radości do radości. Właściwie z czego tu się cieszyć? - ktoś mógłby zapytać. Czy z tego, że zrezygnował Benedykt XVI? Papież nie jest jedynie szefem jakiejś międzynarodowej firmy, prawda? Jest widzialnym znakiem jedności Kościoła, ale dzisiejsze czasy są takie, że papież musi mieć realne możliwości, by realnie rządzić, to znaczy: musi mieć siły fizyczne i psychiczne.

Jak zmieniła się posługa papieska w ostatnich dziesięcioleciach?

Kilka wieków temu papież mógł się nie pokazywać nawet przez cały miesiąc. Dzisiaj w misji papieża ważna jest obecność, posługa obecności. Papież po prostu musi być obecny, co niedziela, co środa, na audiencjach, musi się pokazywać, musi przyjmować głowy państw, musi rozmawiać, od rana do wieczora... Jeśli chce potem jeszcze czytać dokumenty, na przykład dotyczące nominacji biskupów, żeby podejmować rzeczywiście decyzje, rozeznawać - to wymaga to wielkich sił. Zatem ta radość, o której mówiłem, wynika stąd, że wierzymy, że poprzez Benedykta XVI Opatrzność Boża dała nowy sygnał Kościołowi, że być może trzeba zmienić trochę rozumienie roli papieża, nie negując tej symbolicznej roli Ojca Kościoła, Namiestnika Chrystusowego dla wierzących. Trzeba powiedzieć, że ten papież powinien być na tyle młody, na tyle silny, by realnie rządzić.

Przyjdzie ktoś młodszy, kto weźmie tą pełnię realnej władzy?

Wierzymy, że rzeczywiście będzie wybrany ktoś na te czasy. W ogóle jest tak, że kończy się pewna epoka. Benedykt XVI kontynuował dzieło Jana Pawła II. Obydwaj byli na Soborze Watykańskim II. Teraz przyjdzie ktoś, kto prawdopodobnie w czasie Soboru Watykańskiego II jeszcze do szkoły chodził. Ktoś inny siłą historii życiowej.

Zobacz również:

Jakie to ma znaczenie dla świata, dla wiernych?

Na pewno wynika z tego prosty fakt, że to będzie ktoś myślący inaczej. To oczywiście nie znaczy, że poprzednicy myśleli źle. Po prostu oni byli ludźmi swojego czasu, a teraz będzie ktoś z troszeczkę innego czasu. Tu nie będzie jakiegoś pęknięcia oczywiście. Tu jest zresztą taka uwaga, że my mówimy o papieżu troszeczkę czasem przesadzając, tak, jakby papież był w Kościele tak ważny, że od niego zależy przyszłość Kościoła, że przyjdzie papież i określi kierunki działania. To nie jest tak, bo jak patrzymy na historię Kościoła, to przecież nie papieże zmieniali Kościół najbardziej. Święty Benedykt, który zmienił Europę, nie był papieżem. Święty Franciszek też nie, prawda? Czy wielcy teolodzy - jak święty Augustyn czy święty Tomasz. Rolą papieża jest rozeznawać charyzmaty i mówić, że to jest dobre lub to nie jest dobre.

Jaka w takim razie jest dziś rola papieża?

Myślę, że dzisiaj rolą papieża nie jest bycie liderem na zasadzie: wszyscy patrzą na niego, słuchają, co powie. Rolą papieża dzisiaj byłoby animowanie ewangelizacji, obudzenie w wiernych takiej świadomości: Wy jesteście Kościołem, na mocy chrztu każdy z was ma jakąś odpowiedzialność za Kościół, ewangelizujcie tam, gdzie jesteście, bądźcie dobrymi katolikami, niech się rodzą wśród was w różnych środowiskach charyzmaty, jakieś dary, jakieś pomysły, jakieś idee, jakieś nowe ruchy duchowe. Papież ma to rozeznawać, ma temu błogosławić, ma otwierać drzwi, a czasem, jeśli trzeba, zamykać drzwi. To jest jego rola, ale to nie on musi być tym, który wszystko wymyśla, od którego wszystko się zaczyna.

Ale papież jest przecież twarzą Kościoła. W epoce mediów, w której żyjemy, gdzie dynamika przepływu informacji jest tak duża, Kościół też chce istnieć, też chce przebijać się - jak to się teraz modnie mówi - ze swoją narracją, prawda?

Niewątpliwie papież jest twarzą Kościoła, szczególnie w tym medialnym świecie. Ja oczywiście nie chcę powiedzieć, by papież z tego rezygnował. Musi być obecny, musi się pokazywać...

...na Twitterze.

Jestem dosyć sceptyczny wobec tego...

Benedykt XVI się pojawił.

No tak, pytanie, czy on to pisał. Pewnie robili to jego współpracownicy…

Nawet gdyby to byli jego współpracownicy...

Dobrze, na Twitterze też. Ja jestem na Facebooku, uważam, że tego rodzaju rzeczy są dobre, mogą być jakąś płaszczyzną rozmowy, również o Panu Bogu. Trzeba w Kościele oddolnej twórczości. Różnego rodzaju nowe ruchy w Kościele zaczynały się od dołu - od jakichś mnichów, od świętego Franciszka z Asyżu, który raptem poszedł i coś powiedział papieżowi - że ma takie, a nie inne idee - a przecież był wtedy nikim. Tak że takich ludzi potrzeba.

A czy nie jest tak, że z abdykacją Benedykta XVI kończy się tak naprawdę rola papieża jako kogoś, kto jest postrzegany przez wielu wiernych prawie jak król?

Papież nie może być kumplem każdego, ma być raczej ojcem. A jeśli chodzi o symbolikę, to myślę, że i tak sporo się zmieniło. Oczywiście cały ten protokół watykański może się upraszczać, pewno będzie się jakoś upraszczał, ale ja nie jestem za jakimiś szybkimi zmianami - np. żeby papież raptem chodził w garniturze, bo biała sutanna jest jakimś znakiem i myślę, że przez wiele wieków jeszcze będzie tym znakiem.

Natomiast proszę zauważyć, że w ostatnich dniach swojego pontyfikatu Benedykt XVI bardzo często przypominał, że to nie jest jego Kościół, że to nie będzie Kościół przyszłego papieża, to jest głównie Kościół Chrystusowy. Ten gest papieża, to zrzeczenie się urzędu może wiernym przypomnieć, że oczywiście papież jest ważny, wierzący wierzą w jego szczególną rolę w Kościele z nadania Bożego, ale ostatecznie w centrum tego wszystkiego ma być Pan Bóg - jeśli wierzymy w Pana Boga - a nie taki czy inny, nawet najwspanialszy, papież.