W doniesieniach dotyczących rosyjskiej inwazji na Ukrainie często powtarzają się informacje o działaniach pułku Azow. Kto wchodzi w skład tej owianej już legendą ukraińskiej formacji? Jak narodził się jej mit i z czego biorą się towarzyszące jej kontrowersje? Na antenie internetowego radia RMF24 Marcin Jędrych rozmawiał o tym z doktorem Kacprem Rękawkiem, który w Centrum Badań nad ekstremizmem Uniwersytetu w Oslo zajmuje się m.in. ekstremistami na ukraińskim froncie.

Jaka jest historia owianego legendą ukraińskiego pułku Azow? 

Jest to pułk, który urodził się z ukraińskiego batalionu ochotniczego, który powstał w 2014 roku. To był batalion ochotniczy o profilu nacjonalistycznym. Do niego ciągnęli kibole, chuligani itd., głównie ze wschodu Ukrainy, czyli rosyjskojęzyczni. Ten batalion, a potem pułk, stał się jednostką normalnych Sił Zbrojnych Ukrainy, czyli de facto taką specjalną jednostką czegoś, co byśmy mogli nazwać żandarmerią ukraińską. Ma swoją artylerię, ma oddział nurków itd. - tłumaczył w rozmowie z Marcinem Jędrychem dr Kacper Rękawek z Centrum Badań nad ekstremizmem Uniwersytetu w Oslo. Jak dodał, weterani tej jednostki założyli partię polityczną Korpus Narodowy i ruch społeczno-polityczny.

On używa nazwy "Ruch Azowski". Stąd się bierze tak naprawdę ta wielka mistyfikacja. Ludzie mylą jedno z drugim - zauważył dr Rękawek. Jest jednostka, która się teraz bije w Mariupolu, która wyrasta z korzenia ochotniczego, ideologicznego, ale już z tym korzeniem ma bardzo mało wspólnego. To jest po prostu jednostka, do której teoretycznie mógł się dostać i zapisać każdy. Nie określano tam rekrutów pod kątem ich stopnia oddania nacjonalizmowi czy faszyzmowi ukraińskiemu - zauważył. 

Ekspert zwrócił uwagę, że choć Korpusem Narodowym kieruje obecnie były dowódca pułku Azow to losy tych dwóch podmiotów są dziś w dużym stopniu osobne.

Mam wrażenie, że pułk obrywa za skrajnie prawicowe działania Ruchu Azowskiego i partii Korpus Narodowy. Łącza między nimi, ta pępowina już dawno  jest odcięta w dużym stopniu. To nie przeszkadza Rosjanom podgrzewać tego tematu i mówić, że to jest jakiś wielki społeczno-polityczny ruch, który ma swoją milicję w postaci tego pułku. Tak nie jest - zapewniał gość internetowego radia RMF24. Nikt w Kijowie, żaden politruk, żaden faszysta, nacjonalista ukraiński czy ktokolwiek nie wydaje rozkazów temu pułkowi. On jest w normalnych strukturach dowodzenia - podkreślał dr Rękawek. 

Gość Marcina Jędrycha zgodził się ze stwierdzeniem, że jednym z powodów medialnej popularności pułku Azow jest PR lepszy niż u innych ukraińskich jednostek. Korzystają też z tego niecnego PR-u, który od 2014 roku się za nimi ciągnie. Od 2014 roku mówiło się o jakichś nazistach na Ukrainie, którzy się zebrali w batalion - jeden z 40 ochotniczych batalionów. Oni, korzystając trochę z tego, wiedzą, że więcej ludzi z automatu ich zauważy, bo mają tę historię i tę nazwę. Ich PR-owcy, ludzie od mediów czy graficy to są po prostu lepsi niż statystyczni graficy w innych jednostkach armii ukraińskiej - analizował dr Rękawek. Dalej są odniesienia do nacjonalistycznych, faszystowskich symboli. Oni wiedzą, że to jest złe, ale przyjmują taką postawę, że nieważne jak się mówi, ważne, że się mówi. Na tym jeszcze tworzy się większy mit tej najsprawniejszej jednostki Ukraińskiej Gwardii Narodowej - opisywał ekspert. Jak dodał, członkowie pułku Azow mówią o sobie "pułk specjalnego przeznaczenia". 

"Najbardziej radykalni członkowie pochodzili z Rosji"

Dr Rękawek w rozmowie z internetowym radiem RMF24 zwrócił uwagę, że pułk Azow jakiś czas temu przeszedł pewnego rodzaju czystkę i wykluczył ze swoich szeregów najbardziej radykalnych członków. Najbardziej radykalni członkowie tego pułku pochodzili z Rosji, skrajnej rosyjskiej prawicy - wyjaśnił gość Marcina Jędrycha. Azow przeszedł pewnego rodzaju transformację. Nie zdecydowano się na to, żeby zmienić jego nazwę, żeby zmusić go do zmiany loga. Może to jest temat na rozmowę po tej wojnie - dodał. Jak zauważył, wywodząca się z szeregów jednostki partia Korpus Narodowy nie cieszy się dużym poparciem na Ukrainie. Zdobyła w ostatnich wyborach 2 proc. głosów i ma 20 radnych na terenie całej Ukrainy. 

"Są limity pompowania balonika"

Dr Rękawek w rozmowie z radiem RMF24 stwierdził, że choć kilka lat temu członkowie pułku Azow wypowiadali się w mediach na temat swoich fascynacji nacjonalizmem czy faszyzmem to dziś takie sytuacje nie mają już miejsca.

Żaden członek nie stanie przed kamerami i nie powie słowa o polityce. Próbowałem namówić na takie zwierzenia - przyznał ekspert. Oni mówią: o polityce możesz sobie rozmawiać z jakimiś innymi politycznymi aktorami, ale nie z nami. My jesteśmy normalnym regimentem Ukraińskiej Gwardii Narodowej. Myślimy sobie, co myślimy, ale nie będziemy z Tobą o tym rozmawiać - na pewno nie do kamery czy nie na dyktafon - opisywał gość Marcina Jędrycha.

Dr Rękawek ocenił, że Rosjanie będą nadal odwoływać się do czarnej legendy i kontrowersji wokół pułku Azow. Tylko są limity, do których ten balonik będzie można napompować, bo potem się to po prostu staje śmieszne - zastrzegł. Jak tylko Rosjanie zbombardują jakiś cel w Mariupolu, natychmiast mówią, że tam był Azow. Musiałoby być ich 100 tysięcy - tłumaczył.

To jest temat dla Ukrainy. To jest temat, który trzeba będzie ogarnąć po tej wojnie. Nie powinniśmy o nich zapominać, ale robienie z nich jakiejś skrajnie prawicowej "Gwiazdy Śmierci" jest dużą przesadą - podsumował gość radia RMF24. 

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.