Zdaniem amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną, Kreml znów próbuje wpływać na Zachód, by skłonił Ukrainę do ustępstw i podjęcia negocjacji na warunkach korzystnych dla Rosji. Według analityków, dowodem na to ma być natężona narracja o rosyjskim zainteresowaniu rozmowami pokojowymi. W całą rozgrywkę uwikłane mają być jeszcze Chiny.

Możliwe, że Kreml wzmacnia narrację o swoim rzekomym zainteresowaniu negocjacjami przed planowaną ukraińską kontrofensywą, by zniechęcić Zachód do kontynuowania wsparcia dla Ukrainy - ocenia ISW.

Analitycy zaznaczają, że według Kremla w piątek Władimir Putin w rozmowie z prezydentem Brazylii Luizem Inacio Lula da Silvą wyraził "otwarcie rosyjskiej strony na dialog na politycznej i dyplomatycznej ścieżce", która, jak stwierdził, "blokowana jest przez Kijów i zachodnich sponsorów".

Słowa Putina nie wskazują na to, że Rosja jest zainteresowana prowadzeniem negocjacji z Ukrainą. Kreml nie stworzył żadnych poważnych podstaw do negocjacji ani nie porzucił swojego celu zakładającego kapitulację ukraińskiego rządu - podkreślają eksperci.

Chińskie wpływy na Zachód

Think tank zaznacza, że w piątek do Moskwy przybył wysłannik Chin ds. Ukrainy Li Hui. Według analityków Chiny mogą próbować skłonić Zachód do wywarcia wpływu na Ukrainę, aby ta zaakceptowała zawieszenie broni.

"Wall Street Journal" podał, że Li Hui nakłaniał podczas niedawnych spotkań europejskich dyplomatów do wyrażenia zgody na rozejm, który pozostawiłby okupowane tereny Ukrainy pod kontrolą Rosji. Według gazety Li spotkał się z chłodnym przyjęciem i skoordynowaną odpowiedzią Europejczyków.

Mychajło Podolak, doradca prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, komentując te doniesienia, oznajmił, że jakikolwiek kompromisowy scenariusz w wojnie z Rosją oznaczałby klęskę demokracji i zwycięstwo Moskwy.