"Tu jest piekło, mogiła" - mówią Ukraińcy, których o poranku spotkał na dworcu we Lwowie specjalny wysłannik RMF FM Krzysztof Zasada. Na dworcu kłębią się tłumy osób, które chcą uciec z miasta.

Większość ludzi przyjeżdża tu bez konkretnego planu. Cel jest jednak jeden - dostać się do Polski albo przynajmniej w pobliże przejścia granicznego z naszym krajem. Nie mają biletów, które i tak już wszystkie są wyprzedane.

Ludzie, z którymi rozmawiał dziennikarz RMF FM, liczą jednak na łut szczęścia i to, że uda im się dostać do pociągu. To jednak może być duży problem. Na peronach są tłumy, a przedrzeć się przez nie np. kobietom z bagażami i małymi dziećmi jest bardzo trudno.

Jedziemy do Polski, do ojca naszych dzieci. Biletów nie mamy, niczego nie mamy. Ale dla nas najważniejsze dotrzeć do granicy. Tam na nas już czekają - usłyszał od jednej z kobiet Krzysztof Zasada.

To po prostu piekło i tyle, mogiła, kompletna mogiła. Zostawiamy wszystko, zabraliśmy tylko rodzinę i mamy tylko jeden mały plecak na trzy osoby - na mnie i dwoje dzieci - dodała kobieta.

Nie wiemy, nie rozumiemy, co się dzieje. Mamy nadzieję, że będzie dobrze, ale tego nikt nie wie - przyznała rozmówczyni Krzysztofa Zasady.

Z Ukrainy ewakuują się też zagraniczni studenci. Na lwowskim dworcu kolejowym Krzysztof Zasada spotkał młodych ludzi z Uzbekistanu, którzy uczyli się w Charkowie.

Twierdzą, że zostało zawarte trójstronne porozumienie między władzami Ukrainy, Polski i Uzbekistanu. Zgodnie z tą umową, uzbeccy studenci mają mieć uproszczony powrót do ojczyzny przez Polskę. Zaraz mają nam podstawić czarter. Zarejestrują, kto wyjeżdża bezpośrednim kursem. To będzie specjalny autobus. Ma nas zawieźć za granicę. Tam czekać na nas będą ludzie z ambasady i przetransportują do Warszawy - mówi jeden z nich.

Stamtąd - jak dodał - organizowany jest przelot do Taszkientu. Według rozmówcy Krzysztofa Zasady, na Ukrainie studiuje i mieszka 4,5 tys. Uzbeków. Na transport autobusem na lwowskim dworcu czeka ich około 150.

Opracowanie: