​Francuski ochotnik zginął tydzień temu na Ukrainie - poinformowało w sobotę francuskie MSZ, potwierdzając informacje dziennika "Le Monde".

"Dotarła do nas smutna wiadomość o tej śmierci. Składamy kondolencje rodzinie, z którą odpowiednie departamenty ministerstwa (...) są w kontakcie" - oświadczył resort.

W zeszłym tygodniu MSZ w Paryżu potwierdziło śmierć Kevina D., który wyjechał ponad rok temu, by walczyć u boku Ukraińców w rejonie Bachmutu, o który od kilku miesięcy toczą się zacięte walki między Ukraińcami a Rosjanami.

"Przypominamy, że Ukraina na całym swoim terytorium jest strefą działań wojennych. W tym kontekście formalnie niewskazane jest podróżowanie na Ukrainę, niezależnie od przyczyny" - podkreśliło ministerstwo.

Jak pisze agencja AFP, nie jest dokładnie znana liczba Francuzów, którzy walczą na Ukrainie w legionie cudzoziemskim. Według "Le Monde" do tej pory zginęło tam ośmiu obywateli Francji.

W maju zeszłego roku w Ukrainie zginął francuski dziennikarz

W maju dziennikarz z Francji zginął w ciężarówce przekazanej przez polską organizację. Ostrzelana przez Rosjan ciężarówka ewakuacyjna, w której zginął francuski dziennikarz Frederic Leclerc-Imhoff, była przekazana przez polską organizację z Gloucestershire w południowo-zachodniej Anglii - poinformował jej szef Jaro Kubaszczyk. Leclerc-Imhoff został zabity w obwodzie ługańskim na wschodzie kraju.

Po rosyjskiej napaści jego organizacja Polish Association Gloucestershire (PAG) przekazała na Ukrainę - kupione albo z własnych środków, albo dzięki uruchomionej przez nią zbiórce - kuloodporne vany, które w przeszłości służyły do przewożenia pieniędzy.

Jak mówił wówczas szef organizacji Jaro Kubaszczyk, była to reakcja na fakt, że samochody przewożące pomoc humanitarną dla Ukraińców były ostrzeliwane przez Rosjan i kilku kierowców zostało zabitych. Do tej pory PAG przekazała pięć takich dawnych bankowych furgonetek i jedną ciężarówkę, właśnie tę, w której zginął francuski dziennikarz Frederic Leclerc-Imhoff.

Jak wyjaśnił w rozmowie Jaro Kubaszczyk, szef Polish Association Gloucestershire (PAG), przekazywane przez tę organizację samochody były kuloodporne, czyli chroniły przed ostrzałem z na przykład karabinów maszynowych. Konwój w Lisiczańsku został jednak zaatakowany najprawdopodobniej z broni artyleryjskiej.

32-letni francuski dziennikarz pracujący w stacji BFM TV relacjonował ewakuację cywilów w pobliżu Siewierodoniecka, który jest obecnie celem rosyjskich ataków.