​W sieci pojawiło się nagranie z Biełgorodu, gdzie zmobilizowani Rosjanie narzekają na fatalne warunki i kompletny chaos. Mówią nawet o tym, że muszą kupować jedzenie za własne pieniądze. To kolejne tego typu nagranie - pojawiają się podejrzenia, że może to być wewnętrzna gra, mająca na celu uderzenie w ministra obrony Siergieja Szojgu.

Mężczyzna na nagraniu mówi, że są teraz w regionie Biełgorodu, przy granicy z Ukrainą i jest ich około 500. Narzeka, że przez tydzień żyli "w absolutnie bestialskich" warunkach. Brak wsparcia materialnego, zasiłków. Teraz nie wiadomo, dokąd jedziemy, do jakiej jednostki jesteśmy przydzieleni - mówią zmobilizowani.

Rezerwiści opowiadają, że mieszkali na zewnątrz przez kilka dni, wielu z nich zachorowało i ma wysoką temperaturę. Ponadto większość personelu nie ma hełmów lub kamizelek kuloodpornych.

Nikt nas nie potrzebuje, nie ma żadnej organizacji. Jemy to, co sami sobie kupimy, wydajemy piekielnie dużo pieniędzy tylko po to, by mieć co jeść - mówią.

"Częściowa mobilizacja" została ogłoszona przez Władimira Putina 21 września. Moskwa chce w ten sposób zebrać 300 tys. rezerwistów, których można wysłać na Ukrainę. Decyzja Kremla nie spodobała się społeczeństwu - wielu wyjechało z kraju, by uniknąć wezwania na komisję. Pojawiały się także liczne doniesienia o nieprawidłowościach, np. wzywano do mobilizacji zmarłych lub osoby z poważnymi problemami zdrowotnymi.

Mark Krutov z Radia Swoboda zauważył, że jeden z żołnierzy na nagraniu z obwodu biełgorodzkiego ma symbole tzw. grupy Wagnera - prywatnej kompanii najemników, która wspiera wojsko rosyjskie w różnych konfliktach. I niewykluczone, że to nie przypadek.

Twórcą grupy Wagnera jest Jewgienij Prigożyn, nazywany "kucharzem Putina", ponieważ zbił fortunę na restauracjach, zamówieniach publicznych i cateringu dla dygnitarzy Kremla, wojska oraz szkół. Prigożyn w ostatnim czasie po raz pierwszy przyznał się do tego, że stoi za rekrutowaniem najemników (w przeszłości za takie oskarżenia pozywał). Pojawia się także na filmach z zakładów karnych, gdzie przekonuje więźniów do tego, by zaciągnęli się do jego kompanii i pojechali walczyć w Ukrainie.

Istotne jest to, że Prigożyn mocno krytykuje obecne działania armii rosyjskiej. Kiedy czeczeński przywódca Ramzan Kadyrow oskarżał dowódcę Centralnego Okręgu Wojskowego Aleksandra Łapina za utratę Łymana na rzecz sił ukraińskich, Prigożyn odpowiedział: "Ramzan, piękny, dawaj ognia". Był to też kolejny raz, gdy "kucharz Putina" poparł ostre słowa Kadyrowa wobec rosyjskiego dowództwa.

Obaj panowie należą do tzw. partii wojny, czyli grupy rosyjskich urzędników, wojskowych i biznesmenów, którzy opowiadają się za kontynuowaniem inwazji na Ukrainę. Frakcja ta jest krytyczna wobec obecnych działań władz, w tym ministra obrony Siergieja Szojgu. Prigożyn już wcześniej obwiniał go za mało wydajne działania w trakcie wojny w Syrii, twierdząc, że grupa Wagnera to supernowoczesna formacja, a rosyjska armia jest przestarzała. Konflikt ma także podłoże biznesowe, gdyż w ostatnich latach Prigożyn stracił część kontraktów z ministerstwem obrony.

Niektórzy komentatorzy wskazują, że nagranie z obwodu biełgorodzkiego (ze względu na wyraźne ślady "wagnerowców") wyciekło specjalnie, by dać "partii wojny" więcej argumentów na nieudolność Szojgu. Kreml jednak nie spieszy się do ganienia Prigożyna gdyż - jak podawała wcześniej Meduza - w związku z niepowodzeniami na froncie Putin jest zainteresowany "alternatywnymi sposobami prowadzenia wojny".