W Kijowie doszło do wybuchów; na miejsce wyjechały ekipy ratunkowe – poinformował mer miasta Witalij Kliczko. AFP pisze, że rakiety spadły na dwa bloki mieszkalne. Ratownicy wyciągali spod gruzów 20 osób, w tym 7-letnie dziecko. Mowa jest też o jednej ofierze śmiertelnej.

Kilka rakiet spadło na dwa budynki w Kijowie. "W dzielnicy Szewczenkowskiej w Kijowie było kilka wybuchów. Brygady pogotowia i ratownicy jadą na miejsce" - napisał o poranku mer miasta Witalij Kliczko na Telegramie.

Według jego doniesień pod gruzami byli ludzie. I te doniesienia potem się potwierdziły, strażacy uratowali 20 osób, w tym 7-letnią dziewczynkę. Lokalne media podają, że jej ojciec zginął, a matka - obywatelka Rosji - został ranna. 

AFP pisze o czterech wybuchach. Trafione pociskami budynki stanęły w płomieniach. Jedna z rakiet miała spaść na przedszkole. Na szczęście dziś nie było w nim dzieci.

Państwowa Służba ds. Sytuacji Nadzwyczajnych podała, że doszło do pożaru 9-piętrowego budynku mieszkalnego. Częściowo zniszczone zostały trzy najwyższe piętra.

Dowództwo ukraińskich sił powietrznych poinformowało następnie, jakiej broni użyli Rosjanie do ostrzału Kijowa.

Na stolicę Ukrainy spadły rakiety X101 zrzucone z dwóch rosyjskich samolotów Tu 95 i Tu 160, które wystartowały z Astrachania. Wspomniane rakiety mają zasięg nawet do 5,5 tysiąca kilometrów. Według informacji ukraińskiej armii bombowce uruchomiły pociski nad Morzem Kaspijskim.

Tymczasem jak poinformował w mediach społecznościowych doradca szefa kancelarii prezydenta Ukrainy Oleksyi Arestowycz, ostrzały Kijowa mogą się powtarzać dziś przez cały dzień. Władze apelują do mieszkańców, by poważnie traktować  alarmy przeciwlotnicze i pozostawać w schronach.