Ponad 300 Rosjan zginęło w ukraińskim ataku na przerobiony na bazę wojskową budynek szkoły w Makiejewce - informuje w najnowszym raporcie brytyjskie ministerstwo obrony. Strona rosyjska wcześniej przekazywała o 89 ofiarach. Do zdarzenia doszło w sylwestrową noc.

"Z dużym prawdopodobieństwem Rosja poniosła straty w wysokości ponad 300 osób w wyniku uderzenia na bazę wojskową w Makiejewce pod Donieckiem 1 stycznia 2023 r. Według naszych szacunków, większość z nich najprawdopodobniej zginęła lub zaginęła, a nie została ranna" - przekazano w komunikacie.

Jak zauważono, po ataku Ministerstwo Obrony Rosji zrobiło rzadki krok i publicznie przyznało, że poniosło straty, podając, że zginęło 89 osób.

"Prawdopodobnie rosyjscy urzędnicy uważali, że unikanie komentarzy w obliczu powszechnej krytyki rosyjskiego dowództwa w związku z tym incydentem było niewłaściwe" - przekazał wywiad.

Podkreślono także, że różnica między liczbą ofiar przekazaną przez Rosję, a możliwą rzeczywistą liczbą ofiar pokazuje wszechobecną dezinformację w rosyjskich wypowiedziach publicznych.

Zdradziły ich telefony?

Do ataku doszło kilka minut po północy w Nowy Rok. Na zdjęciach widać, że po bazie, w której przebywali nowo zmobilizowani Rosjanie, niewiele pozostało.

Agencja TASS poinformowała, że Ukraina obrała budynek szkoły na cel, ponieważ mogła namierzyć go przez nieostrożność samych rekrutów, którzy nie tylko nie wyłączyli swoich telefonów komórkowych, ale używali ich będąc wewnątrz bazy.

Wróg namierzył aktywność telefonów komórkowych dzięki Echelonowi - powiedział TASS jeden z podległych Kremlowi urzędników w Doniecku.

Echelon to globalna sieć wywiadu elektronicznego. System powstał przy udziale Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Kanady, Australii i Nowej Zelandii i jest zarządzany przez amerykańską służbę wywiadu NSA.

Te informacje są dla Rosji upokarzające. Wynika z nich, że nowo zmobilizowani nie zostali poinstruowani, żeby nie używać telefonów komórkowych albo taki rozkaz zignorowali.

Co więcej, zostali zakwaterowani mając za swoimi plecami skład amunicji.

"Szkoła została całkowicie zniszczona, ponieważ w tym samym budynku była przechowywana amunicja. Niemal wszystkie pojazdy wojskowe stały zaparkowane przed szkołą, nie mając żadnego kamuflażu" - napisał na Telegramie Igor Girkin (znany jako "Striełkow"), rosyjski wojskowy i były "minister obrony" samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej.  

Girkin informował wówczas, że podobny atak może się w każdej chwili powtórzyć, ponieważ nie jest to jedyne takie (niezwykle gęste) rozmieszczenie rosyjskiego personelu i sprzętu w strefie zasięgu wyrzutni HIMARS.

Atak na tymczasową bazę rosyjskich żołnierzy w Makiejewce skomentował również rosyjski dziennikarz i radny Moskwy Andriej Miedwiediew, który podkreślił, że zgromadzenie tak wielu żołnierzy w jednym budynku było dużym błędem.

"Traktowanie przeciwnika jak durnia, który niczego nie dostrzega, to po 10 miesiącach wojny karygodne przestępstwo. Rozmieszczanie żołnierzy, gdzie popadnie, w zwykłych budynkach, a nie w schronach, to bezpośrednia pomoc przeciwnikowi" - napisał na Telegramie Miedwiediew.