Jakość usług medycznych w okupowanym przez rosyjskie wojska Mariupolu na południowym wschodzie Ukrainy jest katastrofalna; chorzy leżą na ulicy przed szpitalem, a współczynnik umieralności wzrósł pięciokrotnie - zaalarmowała w poniedziałek lojalna wobec Kijowa rada miasta.

"Okupanci już nie ukrywają tego nawet podczas rozmów na antenie propagandowej telewizji. (...) Tak właśnie wygląda rosyjska troska o mieszkańców" - czytamy na kanale lokalnego samorządu na Telegramie . Do komunikatu dołączono kadr z nagrania, na którym widać osobę leżącą na łóżku polowym przed wejściem do szpitala.

2 sierpnia lojalny wobec Kijowa doradca mera Mariupola Petro Andriuszczenko oznajmił, że z miasta ewakuuje się codziennie około 50-100 osób. Kolejna fala wyjazdów rozpoczęła się w wyniku działań samozwańczych lokalnych władz, wśród których nie brakuje ludzi z przestępczego półświatka. Administracja z nadania Moskwy ma m.in. wymuszać haracze na przedsiębiorcach.

Samorządowiec oświadczył również, że w zniszczonym przez rosyjskie wojska Mariupolu przebywa obecnie około 120-130 tys. cywilów, z czego 70 tys. stanowią osoby w podeszłym wieku. Sytuacja humanitarna wciąż jest bardzo trudna - brakuje wody, żywności, lekarstw i środków higienicznych.

Na początku czerwca proukraiński mer miasta Wadym Bojczenko wyraził przypuszczenie, że szacowana wcześniej na około 22 tys. liczba mieszkańców Mariupola zabitych przez Rosjan może być znacznie zaniżona. 11 lipca Andriuszczenko ostrzegł, że z portu nad Morzem Azowskim "należy wyjeżdżać, póki czas", ponieważ jesienią okupacyjne władze planują tam przeprowadzić powszechną mobilizację na wojnę z Ukrainą.