Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka po raz kolejny zaprzeczył, że wojsko jego kraju zaatakuje południowego sąsiada. Stwierdził także, że Ukraina "nie jest w stanie wojny", tylko "cały blok NATO i przede wszystkim Ameryka są w konflikcie z Rosją".

Alaksandr Łukaszenka w ramach swoich podróży po kraju odwiedził kołchoz Żurawlinoje, gdzie oglądał wystawę nasion i różne rodzaje rzepaku. Oprócz spraw gospodarczych, w tym kwestii drożejących nawozów, prezydent Białorusi poruszył także temat rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Zapewnił, że armia białoruska nie zaatakuje sąsiada.

Nie myślcie, że planuję tu jakiś atak, że zbombardujemy Ukrainę z terytorium Białorusi i tak dalej. Nie chcę, aby wasze i moje dzieci walczyły. W imię czego? Trzeba się uspokoić - powiedział Łukaszenka.

Stwierdził, że "żadna Ukraina nie jest w stanie wojny - dziś cały blok NATO i przede wszystkim Ameryka są w stanie wojny z Rosją".

Według białoruskiego dyktatora, Europa już dawno zakończyłaby konflikt, "gdyby Stany Zjednoczone z pomocą Polski nie wzniecały działań wojennych" - cytuje Łukaszenkę państwowa agencja BiełTA.

24 lutego Rosja najechała na Ukrainę. Wojska rozpoczęły inwazję także z terytoriów Białorusi. Wielokrotnie pojawiały się doniesienia, że Kreml naciska na Łukaszenkę, by zaangażował w wojnę także swoje wojska. Białoruski dyktator wielokrotnie jednak zapewniał, że tego nie zrobi. Jednocześnie wspiera Moskwę, obwiniając o konflikt siły ukraińskie, które według niego szykowały atak.

W lipcu Łukaszenka przyznał, że 20-tysięczna grupa rosyjskich żołnierzy zaaatakowała Ukrainę z terytorium jego kraju. Grupa miała być zaangażowana m.in. w zdobycie elektrowni atomowe w Czarnobylu oraz ofensywę na Kijów.