Zabawkowy samochód, karton z sokiem - to wszystko może stanowić śmiertelne niebezpieczeństwo. Tego właśnie uczą się kilkuletnie dzieci, które ukrywają się w jednym ze schronów w Charkowie. W tych z pozoru niewinnych przedmiotach Rosjanie mogli bowiem ukryć ładunki wybuchowe.

To są przedmioty codziennego użytku. Są jasne, kolorowe. Mogą równocześnie być śmiertelnie niebezpieczne - tłumaczy Julia Gorlenko ze Służb Bezpieczeństwa Narodowego. Właśnie tego uczy kilkuletnie dzieci w jednym ze schronów w Charkowie. Pokazuje dzieciom małą plastikową zabawkę i przestrzega: "Może oderwać ci głowę, rękę, nogę".

Gorlenko tłumaczy kilkulatkom, jak rozpoznawać rosyjskie ładunki wybuchowe. Dzieci dostają kolorowanki, na których obok granatu jest piłka, a obok paczki z prezentem - laski dynamitu.

Dawniej w piaskownicy bawiliśmy się wszystkimi znalezionymi zabawkami, ale teraz boimy się ich dotykać. Jak się wyjmie taką zabawkę, to może wybuchnąć - opowiada 6-letni Semen.

Rosjanie masowo wykorzystują miny-pułapki

W tym tygodniu ukraińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych informowało, że Rosjanie masowo wykorzystują zabronione miny-pułapki, a wycofując się minują obiekty spożywcze, prywatne mieszkania i zwłoki ludzi. "Agresorzy świadomie minują zabawki i błyszczące przedmioty, na które mogą zwrócić uwagę dzieci. Tak chcą zabić naszą przyszłość" - oznajmił resort.

Charków, leżący zaledwie 40 km od granicy z Rosją, niemal od początku wojny jest bombardowany przez Rosjan. Zniszczone są szkoły, budynki mieszkalne, sklepy. Z miasta, w którym przed wojną mieszkało 1,4 mln osób, uciekła jedna trzecia mieszkańców. Takie są szacunki władz. Ci, którzy zostali, żyją w większości w schronach.

Jak podało dziś biuro prokuratora generalnego Ukrainy, co najmniej 167 dzieci zginęło, a 279 zostało rannych wskutek agresji Rosji na Ukrainie. Biuro prokuratora generalnego podkreśla, że najwięcej dzieci ucierpiało w wyniku rosyjskiej agresji w obwodzie kijowskim, donieckim i charkowskim.