​Do Lisiczańska nie można od dwóch dni zawieźć pomocy humanitarnej, w mieście jest ok. 15 tys. ludzi - poinformował we wtorek szef władz obwodu ługańskiego na wschodzie Ukrainy Serhij Hajdaj. W obwodzie działają rosyjskie grupy dywersyjne.

Rosyjskie siły w poniedziałek ostrzelały w Lisiczańsku ludzi, którzy przyszli nabrać wody z cysterny. Zginęło osiem osób, w tym dziecko. 21 osób zostało rannych.

Pojawiły się też informacje o dwóch kolejnych ofiarach śmiertelnych w obwodzie: jedna z kobiet zmarła w szpitalu w Kramatorsku, drugą znaleziono w Lisiczańsku bez oznak życia.

Rosjanie przeprowadzili w Lisiczańsku ostrzał z systemu Uragan pociskiem kasetowym. Wielu rannym amputowano kończyny.

Miasto jest stale ostrzeliwane, a zniszczeń na razie nie da się oszacować. Siły rosyjskie rozmieszczają tam przeciwpiechotne miny motylkowe.

W Lisiczańsku pozostaje szacunkowo ok. 15 tys. osób, którzy w większości odmówili ewakuacji - podkreślił Hajdaj.

Hajdaj powiedział, że od dwóch dni nie ma możliwości dostarczenia pomocy humanitarnej do miasta ze względu na trwający ostrzał. Zapewnił, że samochody czekają załadowane na taką szansę.