Departament obrony USA zaoferował finansowe zadośćuczynienie rodzinom 10 cywilów, którzy zginęli pod koniec sierpnia w afgańskim Kabulu w ataku amerykańskiego drona. Zabici byli przypadkowymi ofiarami operacji wymierzonej w terrorystów, którą Pentagon określił jako "tragiczną pomyłkę".

Wraz z amerykańską dyplomacją Pentagon pracuje również nad tym, by zaoferować rodzinom ofiar przeniesienie się do USA - poinformował w oświadczeniu rzecznik departamentu obrony John Kirby.

W ataku amerykańskiego drona 29 sierpnia w Kabulu zginęło co najmniej 10 cywilów, w tym 7 dzieci.

Operacja była wymierzona w terrorystów z Państwa Islamskiego Prowincji Chorasan (IS-Ch), którzy - według informacji amerykańskich służb - przygotowywali się do ataku na lotnisko w Kabulu. Siły USA kończyły wówczas ewakuację z lotniska w afgańskiej stolicy. Kilka dni wcześniej IS-Ch dokonało w Kabulu zamachów, w których zginęło ponad 180 osób.

Niemal natychmiast okazało się, że amerykański dron uderzył w cywilny samochód - przypomina agencja AP. Pentagon później przyznał, że atak z 29 sierpnia był "tragiczną pomyłką".

Kierowcą auta trafionego przez wystrzeloną z drona rakietę był Zemerai Ahmadi, wieloletni pracownik działającej w Afganistanie amerykańskiej organizacji charytatywnej - informuje AP. Rzecznik Pentagonu przekazał, że sprawa pomocy dla rodzin ofiar była tematem rozmów podsekretarza obrony Colina Kahla i szefa organizacji, dla której pracował Ahmadi.

Zabici w ataku byli niewinnymi ofiarami w żaden sposób niepowiązanymi z IS-Ch. Nie stanowili zagrożenia dla sił amerykańskich - podkreślił Kirby.