Stany Zjednoczone potajemnie finansowały syryjską opozycję - poinformował amerykański dziennik "Washington Post". Miały także wspierać kanał telewizyjny nadający programy krytyczne wobec reżimu prezydenta Baszara el-Asada.

Powołując się na poufne depesze amerykańskiej dyplomacji ujawnione przez portal WikiLeaks dziennik pisze, że telewizja Barada TV, której siedziba znajduje się w Londynie, rozpoczęła nadawanie w kwietniu 2009 roku, ale poszerzyła działalność, by relacjonować falę antyrządowych protestów w Syrii. W kraju tym od marca br. trwają bezprecedensowe protesty przeciwko Asadowi.

W niedzielę na apel opozycji odbyły się manifestacje z okazji 65. rocznicy niepodległości kraju. Tego dnia w starciach z siłami bezpieczeństwa w miejscowości Talbiseh zginęły co najmniej cztery osoby.

Asad oświadczył w sobotę, że oczekuje, iż rząd zniesie niebawem obowiązujący w kraju od dziesięcioleci stan wyjątkowy. Byłoby to spełnieniem głównego żądania uczestników antyprezydenckich demonstracji. Od ich wybuchu 18 marca w Darze, siły bezpieczeństwa zabiły około 200 demonstrantów.

Według "Washington Post" telewizja Barada TV ma powiązania z Ruchem na rzecz Sprawiedliwości i Rozwoju, emigracyjnej sieci syryjskiej opozycji. Jak pisze gazeta amerykański Departament Stanu od 2006 roku dofinansował ten ruch kwotą niemal 6 mln dol.

Amerykańska administracja zaczęła finansować syryjską opozycję za czasów prezydentury George'a W. Busha, po tym jak w 2005 roku zamroził on relacje z Damaszkiem. Jak pisze "Washington Post" finansowanie to trwało nadal za prezydentury Baracka Obamy, mimo że starał się on nawiązać pozytywne relacje z Damaszkiem. Gazeta nie wyjaśnia jednak, czy trwało ono nadal w ostatnich tygodniach.

Amerykański dyplomata cytowany w depeszach ujawnionych przez Wikileaks proponuje kontynuację polityki finansowania opozycji.