Nie spełniły się nadzieje na olimpijski medal najlepszego polskiego biathlonisty. Bieg masowy na dystansie 15 kilometrów w kanadyjskim Whistler Tomasz Sikora zakończył dopiero na 11. miejscu. Złoty medal zdobył Rosjanin Jewgienij Ustiugow, srebrny - Francuz Martin Fourcade, a brąz przypadł Słowakowi Pavlowi Hurajtowi.

W ostatnim strzelaniu Sikora oddał 5 celnych strzałów. Polak był bezbłędny również podczas trzeciej wizyty na strzelnicy. Niestety, w drugim strzelaniu oddał tylko cztery, a w pierwszym trzy celne strzały. To właśnie słaby początek biegu zaważył na medalowych szansach polskiego biathlonisty.

Dzisiaj nie było stresu. O stresie mogłem mówić w biegu na 20 km, kiedy przyszedłem na pierwsze strzelanie. Dzisiaj bardzo spokojnie podszedłem do strzelania. Najgorsze jest to, że ja każdy strzał niecelny widzę, a nie mogę go na tyle przytrzymać, żeby był celny - mówił po niedzielnym starcie Sikora.

A nadzieje na medal były spore. Przed czterema laty w Turynie to właśnie dopiero w ostatniej konkurencji - także w biegu ze startu wspólnego na 15 km z czterema strzelaniami - Sikora wywalczył upragniony medal. Był wówczas drugi. W tym roku nasz najlepszy biathlonista z występu na występ radził sobie coraz lepiej. W sprincie był 29., a w biegu na 20 km zajął siódme miejsce.

W niedzielnym biegu masowym dopiero ósme miejsce zajął Francuz Vincent Jay, którego postawa w Vancouver zaskoczyła wszystkich fachowców. Wcześniej nieznany biathlonista z igrzysk wróci z dwoma medalami: złotym w sprincie i brązowym w biegu na dochodzenie. W niedzielę miał szansę na kolejny krążek. Tylko raz spudłował, długo znajdował się w ścisłej czołówce, ale wyraźnie osłabł na ostatnich kilometrach.

Inną niespodzianką, niemiłą szczególnie dla Norwegów, była postawa najbardziej utytułowanego biathlonisty w historii Ole Einara Bjoerndalena, który zupełnie pogubił się w strzelaniu. W sumie spudłował siedem razy i był przedostatni.