"Mogło dojść do pomyłki tego, który strzelał: albo pomylił cel, albo strzelał do innego samolotu, a rakieta poleciała w kierunku innego. Systemy naprowadzania tego typu pocisków, dosyć starych, nie są precyzyjne i często naprowadzają się na inny cel" - mówi o zestrzeleniu Boeinga 777 nad Ukrainą ekspert lotniczy Tomasz Hypki. W rozmowie z RMF FM ocenia, że pocisk rakietowy prawdopodobnie uderzył w istotne systemy pokładowe maszyny.

Na RMF 24 na bieżąco śledzimy wydarzenia związane z zestrzeleniem nad Ukrainą Boeinga 777! Zobacz naszą RELACJĘ MINUTA PO MINUCIE!

O tym, że mogło dojść do pomyłki strzelającego:

"W środę ukraińskie lotnictwo wróciło na niebo, bo po zestrzeleniu samolotu An-26 była kilkudniowa przerwa. Ukraińcy po prostu się bali latać i zaczęli latać wyżej. Z kolei separatyści odpowiedzieli sprzętem, który zaczął zestrzeliwać te samoloty, które latały wyżej. An-26 był zestrzelony na wysokości ponad 6 km, więc jeżeli (separatyści) zdobyli taki sprzęt na armii ukraińskiej albo pozyskali go w jakiś sposób z Rosji czy z innego miejsca - te Buki są dosyć rozpowszechnione czy, powiedzmy, podobnej klasy pociski przeciwlotnicze - to tutaj mogło dojść do pomyłki tego, który strzelał, takiej, że albo pomylił cel, albo strzelał do innego samolotu, a rakieta poleciała w kierunku innego. Tego nie można wykluczyć: systemy naprowadzania tego typu pocisków, dosyć starych, nie są precyzyjne i często naprowadzają się na inny cel. Trzeba mieć bardzo precyzyjne, cyfrowe systemy, żeby rozdzielać cele z dużej odległości, żeby ta głowica widziała cel, albo specjalne go podświetlać, co w przypadku takich prymitywnych systemów i - przede wszystkim - prymitywnego sposobu użycia należy raczej wykluczyć".

O tym, co mogło wydarzyć się w powietrzu:

"Słyszałem wersję, że szczątki samolotu są rozrzucone w odległości kilkunastu kilometrów, natomiast rzeczywiście ta główna część maszyny spadła - tak wynika ze zdjęć, które widziałem - w jednym miejscu. To by oznaczało, że zniszczone zostały jakieś istotne systemy pokładowe, które uniemożliwiały utrzymanie się w powietrzu, sterowanie tym samolotem - natomiast rozbicie nastąpiło już po zderzeniu z ziemią. To by oznaczało, że to był pocisk rakietowy, który trafił nie w silnik, tylko raczej w jakąś żywotną część systemu sterowania samolotem".


(edbie)