Holenderska prokuratura przestudiuje raport dziennikarzy z portalu Bellingcat, według którego rosyjscy żołnierze mogli być zamieszani w zestrzelenie 17 lipca 2014 roku Boeinga 777 linii Malaysia Airlines nad wschodnią Ukrainą. "Otrzymaliśmy ten raport zaraz po świętach Bożego Narodzenia" - powiedział rzecznik prokuratury Wim de Bruin.

Holenderska prokuratura przestudiuje raport dziennikarzy z portalu Bellingcat, według którego rosyjscy żołnierze mogli być zamieszani w zestrzelenie 17 lipca 2014 roku Boeinga 777 linii Malaysia Airlines nad wschodnią Ukrainą. "Otrzymaliśmy ten raport zaraz po świętach Bożego Narodzenia" - powiedział rzecznik prokuratury Wim de Bruin.
Miejsce katastrofy boeinga na Ukrainie / Dzhavakhadze Zurab /PAP/EPA

Prokuratura stara się obecnie zidentyfikować osoby odpowiedzialne za katastrofę, w której zginęło 298 osób, głównie obywatele Holandii.

W wywiadzie, który pokazano w niedzielę w holenderskiej telewizji publicznej, założyciel Bellingcat Eliot Higgins powiedział, że jego organizacja zidentyfikowała grupę 20 żołnierzy rosyjskiej 53 brygady przeciwlotniczej "prawdopodobnie znających osobę, która zestrzeliła samolot, lub wśród których ta osoba jest".

Brytyjski portal Bellingcat zajmuje się - jak sam informuje - obywatelskim dziennikarstwem śledczym.

W ogłoszonym 13 października 2015 roku raporcie na temat katastrofy ogłoszono, że do strącenia malezyjskiego samolotu wykonującego lot MH17 z Amsterdamu do Kuala Lumpur, został wykorzystany wyprodukowany w Rosji pocisk ziemia-powietrze Buk. Międzynarodowe śledztwo koordynowane przez Holandię nie wskazało jednak, kto wystrzelił rakietę.

Zachód i Ukraina uważają, że maszyna najprawdopodobniej została zestrzelona przez wspieranych przez Rosję separatystów. Pod uwagę brana jest też inna, forsowana przez Rosję wersja, według której samolot został zestrzelony przez myśliwiec należący do ukraińskich sił powietrznych. Jak podkreślał niemiecki tygodnik "Focus", wersja ta jest jednak sprzeczna z wersją o zestrzeleniu przez siły ukraińskie pociskiem Buk, która też była propagowana przez Kreml.

Rosyjski resort obrony już 21 lipca 2014 roku opublikował zdjęcia satelitarne, na których w pobliżu miejsca katastrofy widać baterie przeciwlotniczych pocisków rakietowych Buk rozmieszczone na terenach kontrolowanych przez Ukrainę. Zdjęcia te miały dowodzić, że wyrzutnie znajdowały się tam 17 lipca 2014 roku.

Jednak analiza zdjęć przeprowadzona przez portal Bellingcat wykazała, iż zdjęcia te nie pochodzą z 17 lipca 2014 roku - zrobiono je w czerwcu 2014 roku. Co więcej - baterie pocisków rakietowych Buk wmontowano w te zdjęcia, korzystając z programu Photoshop.

(j.)