"Nie widzę szans na dyplomatyczne rozwiązanie kryzysu wokół Krymu, bo Rosja nie wykazuje najmniejszej skłonności do szukania porozumienia. Chciałaby od Zachodu uzyskania swoistej akceptacji dla tego, co uczyniła. Takiej zgody nie będzie" - mówi reporterowi RMF FM Krzysztofowi Zasadzie Roman Kuźniar, prezydencki doradca ds. międzynarodowych, zaznaczając, że to jego opinie, a nie oficjalna linia Pałacu Prezydenckiego. Jak dodaje, nie sądzi, by Zachód próbował zakulisowo skłonić Kijów do pogodzenia się z obecną sytuacją. "Z tym się pogodzić nie można" - podkreśla.

Krzysztof Zasada: Czy widzi pan jeszcze szansę na dyplomatyczne rozwiązanie kryzysu, który powstał wokół Krymu i zbliżającego się referendum w tej autonomicznej republice?

Roman Kuźniar: Nie. Nie widzę takich szans, dlatego że Rosja nie wykazuje najmniejszej skłonności do szukania porozumienia, rozwiązania dyplomatycznego. Rosja dąży do narzucenia rozwiązań jednostronnych, do - w tej chwili - okupacji, a zgodnie z zapowiedziami - aneksji, przyłączenia - i chciałaby od Zachodu uzyskania zgody, jak gdyby akceptacji dla tego, co uczyniła. Takiej zgody nie będzie. Zachód takiej zgody nie da i w związku z tym nie sądzę, żeby była szansa na jakieś dyplomatyczne rozwiązanie samego kryzysu krymskiego czy samego faktu zaboru Krymu - co nie znaczy, że nie ma miejsca dla dyplomacji, dlatego że te kontakty dyplomatyczne powinny być utrzymywane po to, żeby uświadamiać Rosję w kwestii konsekwencji tego, co uczyniła.

Z tego, co pan mówi, wynika, że zdaniem Zachodu Krym jest już stracony.

Trzeba wiedzieć, co to w tym kontekście oznacza, o czym mówimy. "Stracony" w takim sensie, że nie ma w tej chwili możliwości zatrzymania procesu, który się toczy, nie ma możliwości "odwojowania" Krymu środkami militarnymi, czyli takimi, jakimi Rosja to uczyniła - chociaż oczywiście pośrednimi, bo to nie jest agresja wprost, przy użyciu wielkich sił, tylko agresja pośrednia. Tego procesu, w moim przekonaniu, nie da się zatrzymać. Natomiast w dłuższej perspektywie czasu mogę sobie wyobrazić w takim optymistycznym wariancie, scenariuszu, że Rosja pod wpływem kosztów okupacji, kosztów aneksji Krymu będzie łagodziła stanowisko i może wtedy ewentualnie szukać jakiegoś porozumienia z Ukrainą, jeżeli chodzi o przyszły status Krymu.  Ale myślę, że musi upłynąć jakiś czas, różnorakie sankcje Zachodu wobec Rosji muszą stawać się dotkliwe. Ich siła i dotkliwość będzie się ujawniać w najbliższych miesiącach, a nawet latach, w związku z tym to może być proces długi, ale ja bym również tego nie wykluczył.

Czy politycy zachodni odpuścili sobie Krym? Czy pojawiają się np. jakieś rozmowy z obecnymi władzami ukraińskimi, by jednak pogodzić się z tą sytuacją, jaka ma miejsce?

Nie, nie sądzę, dlatego że z tym się pogodzić nie można. Nie można pogodzić się z tak radykalnym, tak drastycznym złamaniem podstawowych zapisów prawa międzynarodowego. Nie można zgodzić się na to, że mocarstwo, które wpadło w jakieś niepojęte szaleństwo, może dokonać takiego czynu, bo gdybyśmy ten precedens zaakceptowali, to jest to droga do świata Hobbesa - tego nikt nie chce, świat tego nie chce, Zachód tego nie chce i nie sądzę, żeby takie rozmowy mogły się toczyć.

Natomiast w tej chwili robi się wszystko, żeby osłonić Ukrainę przed ewentualnymi dalszymi nieprzyjaznymi krokami - nie mówię o agresji wprost militarnej czy o próbie zajęcia dalszych części terytorium Ukrainy, ale o tym, żeby osłonić Ukrainę przed skutkami nieprzyjaznych kroków, zabiegów rosyjskich, które będą zmierzały do destabilizacji zewnętrznej Ukrainy. To, że Rosja będzie chciała to czynić, wiemy, dlatego że otwarcie deklaruje takie zamiary i ma środki, żeby to zrobić. W związku z tym Zachód na pewno będzie czynił wszystko, żeby uchronić Ukrainę przed przyszłymi złymi uczynkami Rosji. Będzie to czynił na różne sposoby - zarówno pomagając wprost Ukrainie, jak i zniechęcając Rosję do kontynuowania swojej bardzo agresywnej, nierozważnej, szkodliwej nie tylko dla Ukrainy i społeczności międzynarodowej, ale na dłuższą metę także dla samej Rosji polityki.

(edbie)