Władimir Putin nie zamierza zatrzymać się na Krymie, będę powtarzał to do znudzenia. Wiele lat pracuję i żyję w Rosji. Obserwuję materiały kontrolowanych przez Kreml mediów. Propaganda rosyjska krzyczy od wielu dni, że cały wschód Ukrainy pragnie pomocy Rosji. Chodzi o Donieck, Charków, ale także Odessę, czyli południe. To artyleryjskie przygotowanie przed kolejnymi krokami.

Scenariusz Putina jest wielopiętrowy. Zakładał w skrócie destabilizację sytuacji na Krymie i na wschodzie, czego skutkiem miało być osłabienie i obalenie rządu Jaceniuka. Zaskoczyło kremlowskich strategów, że w Kijowie w Radzie Najwyższej tak wielu deputowanych partii Janukowycza popiera działania ukraińskiej "rewolucji". Na Kremlu jednak wierzą, że tę sytuację można odwrócić. Destabilizacja i strach o własną głowę ma skłonić deputowanych Partii Regionów do blokowania działań Jaceniuka.

Teraz rosyjskie media według wskazówek Kremla ruszyły na odcinek doniecki, tam według nich prześladują Rosjan. Chyba każdy wie, czego to może być zapowiedzią. Kolejny raz powtórzę: Putina i jego otoczenie wychowane w KGB powstrzymuje tylko siła, zaciśnięta pięść.

Nie rozumiem, dlaczego Ukraina, chociaż ogłosiła "mobilizację" to nic nie robi. Ukraińcy muszą chcieć bronić swego kraju, nikt za nich tego nie zrobi. Na Krymie to było niemożliwe, ale w innych regionach jak najbardziej. Odpowiedź może być tylko jedna: ten rząd nie kontroluje sił zbrojnych Ukrainy i wie, że wysłani do obrony kraju żołnierze mogą po prostu złożyć broń. Agentura rosyjska na Ukrainie jest ogromna.

NATO w przypadku determinacji Ukrainy, gotowej bronić swych granic zbrojnie, mogłoby wysłać ograniczony kontyngent, oficjalnie dla przeprowadzenia planowych i długotrwałych ćwiczeń na Ukrainie. Tylko takie działania mogą zatrzymać Putina. Wiem, że to iluzja, bo na Zachodzie nie ma takiej determinacji.